Śledzę i przeżywam rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie z prostego powodu – przez pięć lat kierowałem delegacją Parlamentu Europejskiego do spraw Iranu. Był to czas nadziei. Cierpliwa dyplomacja doprowadziła w roku 2015 do porozumienia, które zamroziło program nuklearny Iranu. Widziano w tym najważniejszy filar globalnej strategii nierozprzestrzeniania broni nuklearnej.
Założenie było proste: łatwiej zatrzymać zbrojenia, niż rozbroić posiadacza atomu! Inspektorzy z International Atomic Energy Agency potwierdzali, że Iran dotrzymuje porozumienia, które nie obejmowało broni konwencjonalnej. Umowa była sztuką tego, co możliwe. Irańscy negocjatorzy byli podejrzliwie obserwowani przez strażników islamskiej rewolucji.
Otwierał się wielki kraj – dumna perska cywilizacja z bogatymi złożami ropy i gazu. Wiązały się z tym pierwsze stosunki handlowe. Swoją szansę odkrywał też polski biznes. Irańska ropa, dobrej jakości, pojawiła się w gdańskim Naftoporcie.
Teheran jak Nowy Jork
Poznając Iran, widziałem w tym porozumieniu jeszcze więcej. Układ nuklearny był dziełem reformatorskiego obozu, forsowanym wbrew siłom zachowawczym skupionym wokół ajatollaha Alego Chamenei i Gwardii Rewolucyjnej. Ktokolwiek widział ulicę Teheranu, ten wie, jak bardzo młodzież irańska pragnie żyć inaczej, niż dyktują ajatollahowie. Wyraża to nawet w ubiorze, który z wyjątkiem chusty nie różni Teheranu od ulic Nowego Jorku i Mediolanu. A jest tam ogromny potencjał demograficzny, z uwagi na średnią wieku – 30 lat (!) – w 80-milionowym kraju.
Poznałem niezwykłe miejsce, gdzie pragnienia młodych ujawniają się, bo są tolerowane. To Darband – najwyżej położona dzielnica Teheranu. Na zboczach znajdują się knajpki, a w nich młode pary trzymające się za ręce (zabronione bez ślubu), dziewczyny z grzeszną fajką wodną i chustą osuniętą na ramiona. Rozmawiałem z nimi w chwilach mniejszej czujności naszych opiekunów. Bardzo liczyli na Europę, że pomoże przezwyciężyć wieloletnią izolację ich kraju. W tym nieśmiałym buncie widziałem obrazy naszej młodości, gdy pragnienie innego życia wyrażały długie włosy i tłumy walące na koncert The Rolling Stones.