Szokujące informacje na temat molestowania nieletniej przez krakowskiego biskupa Jana Szkodonia sprzed ponad 20 lat wstrząsnęły mną, gdyż mogłem patrzeć na jego działalność od czasów seminaryjnych, a później jako ksiądz i wykładowca uniwersytecki. Trudno uwierzyć w oskarżenia, a najtrudniej pojąć, że oskarżenia dotyczą jego. Lubiany, szanowany i pomagający własnym groszem tym, którzy grosza nie mieli.
Casus bp. Szkodonia nie interesuje mnie z punktu widzenia prawa cywilnego i kanonicznego. Tym zajmują się przecież kompetentne gremia. Zresztą normy walki z molestowaniem nieletnich ustanowione przez papieża Franciszka są ostrzejsze niż w świecie świeckich. Nie zajmuję się też usprawiedliwianiem zła, gdyż zło złem pozostaje. Mnie interesuje sposób traktowania człowieka, gdyż kamienowanie zastąpiono błotem.
Nie przechylam szali na żadną ze stron, gdyż oczekuję na wyniki śledztwa Kongregacji Nauki Wiary. Dlaczego? Ano dlatego, że jako były rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej byłem świadkiem fałszywych oskarżeń pod adresem duchownych, gdzie sądy oczyszczały i przywracały do łask, choć media już o tym tak chętnie nie pisały.
Wskazana jest cierpliwość w dochodzeniu do prawdy. Pośród wielu prawdziwych faktów nieraz przy okazji próbuje się wyeliminować całkiem dobrych ludzi.
W tym kontekście pragnę przypomnieć rok 1993. Wówczas amerykańskie media poinformowały, że kard. Josepha Bernardina, cieszącego się dotąd autorytetem moralnym, oskarżono o nadużycia seksualne, których miał się dopuścić kilkanaście lat wcześniej. Chodziło o rzekomy gwałt na seminarzyście. Po procesie został oczyszczony. W roku 2011 oskarżono irlandzkiego księdza Reynoldsa o gwałt na nieletniej dziewczynie w Kenii. Po procesie został oczyszczony. W końcu znany z roku 2010 przykład polskiego misjonarza z Brazylii oskarżonego o molestowanie chłopca. Okazało się, że pojawiły się szantaże, a nieco później krzywoprzysięstwa. Po procesie stwierdzono niewinność. Kiedy sąd uniewinnił księdza, oczyszczając go z wszelkich zarzutów, dziennikarze rozpisujący się o pedofilii w większości nie uznali za stosowne napisać sprostowania.