Słoweński turbofilozof (ten turboprzydomek wziął się chyba od rewolwerowej wręcz sprawności, z jaką pisze) notował swoje refleksje niemal na bieżąco i już dziś możemy się przekonać, że w niektórych kwestiach miał rację. Szczególnie intrygujące okazują się jego uwagi na temat wzbudzania strachu.
Oto, powiada Žižek, obserwujemy ciekawy paradoks. Media nieustannie zajmują się uspokajaniem swoich odbiorców, karmiąc ich formułką „tylko bez paniki". Po czym dostarczają nam wszelkich argumentów, byśmy w panikę wpadli. Taka jest zresztą ich natura. Media, zwłaszcza te elektroniczne, przedstawiają ekstrema, żeby jak najdłużej przykuć naszą uwagę. Zatem nie słyszymy w nich o miejscach, gdzie wszystko jest w porządku, tylko o tych, gdzie rozgrywa się jakaś katastrofa. Efektem tego procesu nieustannego werbalnego uspokajania i wizualnego nakręcania jest absolutne zobojętnienie. Kiedy dzieje się coś, czego powinniśmy się bać, nie jesteśmy na to przygotowani. Dlatego strach i panika nie są niczym złym, jeśli są uzasadnione.
Žižek ma rację, choć podejrzewam, że jako postępowiec, marksista i zwolennik politycznej poprawności nie zgodziłby się z większością tego, co napiszę poniżej. Mamy prawo się bać. Co więcej, powinniśmy się bać zjawisk, których dynamika jest nie do opanowania. Zaliczyłbym do nich ocieplenie klimatu, niekontrolowaną imigrację, łatwość generowania kolejnych pandemii, kryzys demograficzny Europy i załamanie tradycyjnego modelu rodziny. Należy się tego bać, co nie znaczy, że mamy czekać z założonymi rękami. W niektórych kwestiach możemy coś zrobić, w innych nie, ale z pewnością powinniśmy szukać rozwiązań. Każdy na swoją miarę. Ale, jako obywatele, możemy też wywierać presję na rządzących.
Myślę, że nie ma dziś intelektualisty, który nie dostrzegłby, że nasza cywilizacja przechodzi ciężki kryzys. Po prostu nie mamy pojęcia, do czego nas to wszystko zaprowadzi, choć jedno już widać wyraźnie. Nie wszystko będzie dobrze, wbrew temu, co wciska nam większość mediów.
Autor jest publicystą, scenarzystą i satyrykiem