Szef białoruskiego MSW Jurij Karajeu przeprosił protestujących, a wiceminister spraw wewnętrznych Alaksandr Barsukau obiecał, że osoby zaaresztowane w czasie protestów zostaną wypuszczone i oczyszczone z zarzutów. Władza zmieniła więc kurs, jednak zapewne nie oznacza to końca protestów i ustępstw ze strony narodu. O swoje prawa, a przede wszystkim prawo do organizacji wolnych wyborów Białorusini będą walczyć do skutku.
Spore poparcie mają protesty w Polsce. Aktywna jest lokalna społeczność białoruska, a także wspierających ich Polaków. Oprócz apeli medialnych, w Warszawie odbywają się liczne protesty. Na niektóre z nich trafiają także znani politycy, aby wyrazić swoje wsparcie sąsiadom. Maksym Czerniawski, uchodźca polityczny z Białorusi, który od czwartku w obronie rodaków przystąpił do strajku głodowego pod biurem Parlamentu Europejskiego w Warszawie, usłyszał słowa wsparcia od rektora Szkoły Głównej Handlowej, której jest studentem, oraz Roberta Biedronia. Codziennie wspierany przez dziesiątki przechodniów, apeluje do rządzących w Polsce o pomoc. Formą pomocy jaką może i powinna podjąć się Polska jest współpraca gospodarcza z białoruskimi firmami i uniezależnienie ekonomiczne Mińska od Rosji.
„Rosja nie może wykonywać ryzykownych dla siebie ruchów w stronę Białorusi, ze względu na ryzyko sankcji ze Strony Stanów Zjednoczonych. Niestety Rosja robi zwykle odwrotnie, niż się spodziewamy, szczególnie, że nie wiadomo jak ważna jest kwestia białoruska dla USA. Zastraszanie Białorusinów wejściem armii rosyjskiej należy do ruchów propagandowych jaki stosuje reżim, a tłumaczenie, że służby państwowe, które używają siły wobec protestujących są rosyjskie, jest czystą manipulacją. Jednak wciąż nie wiemy do czego zdolny jest rząd tego kraju, ani jak daleko sięgają moskiewskie macki.
Trzeba zachować ostrożność. Nie możemy dopuścić do śmierci następnych osób” - tłumaczy Maksym. „Białorusini w końcu pokazali swoją moc. Zawsze byliśmy zastraszani, niezdecydowani i kierowaliśmy się obawą przed wojną. W tej chwili widać, jak silny jest naród. Ludzie zamiast broni niosą kwiaty, wychodzą na ulice, cierpią od postępowań milicji i oddziałów specjalnych. Ale się nie poddają. Pokazujemy, że jesteśmy zjednoczeni i nawet w ciężkich czasach pandemii dbamy o solidarność i współpracę. Widać to chociażby po tym, że drzwi do klatek schodowych i domów są otwarte, by protestujący mogli uchronić się przed milicja”.
Jednak najważniejszym aktem ze strony państw zachodnich byłoby uznanie prezydentury Swiatłany Cichanouskiej. "Bez tego ruchu, siły państwowe nie będą mogły przystąpić do obalenia reżimu” - mówi Maksym. Na Białorusi powtarza się, że podczas pierwszej tury wyborów otrzymała ona nawet do 80 procent głosów. „Polska nie może czekać na działania Unii Europejskiej. Jest naszym bezpośrednim sojusznikiem i łączy nas braterska historia. Sankcjom trzeba poddać cały aparat rządzących, służb państwowych oraz komisji wyborczych. Ograniczenie ich poruszania poza granicami kraju oraz zamrożenie posiadanych przez nich aktywów może mieć kluczowe znaczenie w walce z rządzącymi w kraju. Uznanie opozycjonistki za legitymowaną prezydent, może przyczynić się do odseparowania wojska od obecnej władzy. Jest to kluczowy akt, którego wynikiem może być obalenie reżimu” – twierdzi Maksym. Zadaniem zagranicy będzie wprowadzenie ponownych sankcji personalnych na Łukaszenkę, jego otoczenie oraz na osoby związane z fałszowaniem wyborów i przemocą wobec uczestników pokojowych protestów. Unia może również upomnieć się o „zaginionych” członków opozycji. Zaginięcie Jurija Zacharenko, byłego szefa MSW oraz Wiktora Gonchara, byłego szefa Centralnej Komisji Wyborczej, a także wielu innych nigdy nie zostało wyjaśnione.