Rocznica kampanii wrześniowej jest okazją do przyjrzenia się obecnym niemieckim wyobrażeniom o epoce Hitlera. O moralnym zwycięstwie Niemiec jest dziś przekonana większość obywateli kraju, który najechał Polskę i stosując bezprecedensowy terror, ujarzmił większość Europy, zamordował miliony i zasłużenie przegrał w 1945 roku. To z punktu widzenia Polski sytuacja tragiczna. Nie udało nam się rozpowszechnić naszych narracji. Co gorsza, oficjalnie prezentowana w Niemczech historia jest mieszaniną alternatywnych faktów, ewidentnych kłamstw, odwracania przyczyn i skutków. Bezczelnie wspierana przez państwo niemieckie jest akceptowana w Unii Europejskiej i poza nią. Jest diametralnie sprzeczna z polskim opisem przeszłości. Stanowi zamach na naszą tożsamość, zatem wzywa do podjęcia nadzwyczajnych środków zaradczych.
Retuszowana historia
Jakie są podstawy nowej niemieckiej narracji? W istocie jest ona legendą o ofiarach. Widać to w sondażach – np. w przygotowanym w tym roku na zlecenie poważnej gazety „Die Zeit". Mity zaczynają się od twierdzenia, że naziści byli jedynie małą kliką, która pod wodzą Hitlera okupowała Niemcy, przy czym ludność niemiecka cierpiała tak samo jak inne narody. A nawet ucierpiała bardziej, bo została poddana alianckim nalotom. Nic dziwnego, że prawie dwie trzecie naszych sąsiadów jest przekonanych, że ich kraj został wyzwolony, a nie pokonany w 1945 roku. A prawie 60 procent wierzy, że inne nacje są równie jak Niemcy odpowiedzialne za „narodowy socjalizm, dyktaturę, wojny i przestępstwa". Pomimo uniwersalnej adoracji Hitlera i zaangażowania praktycznie całej ówczesnej populacji w inwazje i prześladowania jedna trzecia dzisiejszych Niemców uważa, że ich krewni byli aktywnymi przeciwnikami reżimu. Jak doszło do tej sytuacji pomimo dekad rzekomo oświeconej edukacji?
Popatrzmy na aktualnie obowiązujące w większości landów podręczniki historii. Jak można się było spodziewać, kluczowe znaczenie w historii II wojny światowej ma w nich Holokaust, ale opisane zabójstwa Żydów to „przemysłowe" mordy w obozach na ziemiach polskich. Fakt, że większość Żydów zginęła tam, gdzie mieszkała, w Polsce i na sowieckim wschodzie, nie jest eksponowany. Jest wiele o nieludzkim napadzie na ZSRR, ale to, że Trzecia Rzesza spowodowała zgon przeszło 10 milionów nieżydowskich cywilów i jeńców, jest już pomijane. W konsekwencji Niemcy nie mogą sobie zdać sprawy, że Polacy stanowili znaczącą część ofiar. Nie wiedzą o mordach w 1939 roku oraz o okupacji. Nie słyszeli o polskim państwie podziemnym.
Takie wypaczenia wywodzą się z idei „czystego Wehrmachtu". Było to kłamstwem wymyślonym pod koniec lat 40. z udziałem twórcy republiki federalnej kanclerza Konrada Adenauera. Doktryna miała na cel uniewinnienie 18 milionów Niemców, którzy służyli w siłach zbrojnych. Retuszowano przy tym wiele niewygodnych faktów, na przykład to, że armia mordowała w czasie kampanii wrześniowej, że była ostoją władz okupacyjnych w Polsce i że jej dowództwo włączyło się ochoczo do planów eksterminacji 35 milionów Polaków i innych nacji, aby utorować drogę kolonizacji. Wypędzeni stanowili wówczas potężną siłę, więc Adenauer podporządkował się ich pragnieniu tłumienia związku między tym, co Niemcy wyrządzili Polakom, a ich losem. Jego guru był profesor Walter Hallstein, do 1942 r. dziekan wydziału „prawa" we Frankfurcie, a później porucznik Wehrmachtu i pierwszy prezydent Komisji Europejskiej.
Zahamowana świadomość
W ostatnich latach poczucie cierpienia wśród Niemców zostało spotęgowane przez opisy bombardowań, przy czym niewiele mówiono, jak naloty pomogły przyspieszyć koniec wojny. Co do legend o opozycji, są one wzmacniane przez głośne państwowe poparcie dla kultu puczu 20 lipca 1944 roku. Władze w Berlinie chwalą jego uczestników, mimo że historycy udowodnili, iż wielu było zbrodniarzami. Pułkownik Stauffenberg, niedoszły zabójca Führera, i jego mentor generał Tresckow dopuszczali się ekscesów na Polakach i Żydach już w 1939 roku. Ich celem było zachowanie niemieckiej mocarstwowej pozycji, nie mieli najmniejszego zamiaru tolerować niezależnej Polski.