Po publikacji naszego artykułu o
małej skuteczności programu 800+ zaczęły do redakcji docierać głosy ubolewania, że
„młodzi nie chcą mieć dzieci”. Krytyka i niezrozumienie takiego stanu rzeczy u
starszych osób jest dość powszechna. Tymczasem dla mnie trudny do zrozumienia jest brak refleksji nad własnym udziałem w obecnym kryzysie dzietności tego narzekającego
pokolenia, czyli rodziców dorosłych dziś dzieci. Owszem,
współcześnie młode kobiety mają wiele możliwych ról, w jakich mogą się spełnić. Mają
otwarte głowy, wzywa je świat i kariera, a dzieci wciąż wielu osobom kojarzą
się z uziemieniem. Nie twierdzę, że rodzicielstwo tym uziemieniem jest, ale twierdzę, że właśnie takim pokazywało je przez lata funkcjonowania w
rodzinie właśnie to pokolenie, które dzisiaj najgłośniej alarmuje, że kobiety
nie chcą rodzić dzieci.
Młode kobiety chcą się spełniać
A ja się pytam, kto te młode kobiety wychowywał? Być może nawet z dobrą intencją pokazywał ten świat, który je teraz pochłania? Kto wymagał od dziewczynek, żeby były najlepsze w szkole? Dlaczego teraz się dziwi, że chcą być najlepsze w pracy? Pytam w końcu o sprawę fundamentalną - jak panowie traktowaliście matki tych kobiet? Czy z szacunkiem i podziwem, kiedy opiekowały się waszymi dziećmi? Czy raczej z politowaniem, że wciąż „siedzą w garach i w pieluchach”, kiedy wy robiliście karierę?
Czas na wskazywanie wartości, a nawet zachwalanie posiadania dzieci i rodziny już przeminął dla każdego, kto ma dorosłe dzieci. Ten czas był kilkanaście lat temu.
Te pytania powinni zadać sobie wszyscy mężczyźni nawołujący młode kobiety do rodzenia dzieci. Rachunek sumienia polecam każdemu rodzicowi, który naciska na swoje dorosłe dzieci w sprawie wnuków. Czas na wskazywanie wartości, a nawet zachwalanie posiadania dzieci i rodziny już przeminął dla każdego, kto ma dorosłe dzieci. Ten czas był kilkanaście lat temu.
Czytaj więcej
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w „kulturze psiecka” chodzi, mówiąc kolokwialnie, o dokopanie młodym kobietom. Bo to rzekomo one mają realizować swój instynkt macierzyński w „zastępczej” opiece nad szczeniaczkiem.