Swoim środowym wystąpieniem w Sejmie prezydent Andrzej Duda wyświadczył wielką przysługę premierowi Donaldowi Tuskowi. Nie tylko bowiem nie zrozumiał gry, którą zaczął ostatnio prowadzić premier, ale w dodatku, atakując go za plan zaostrzenia polityki migracyjnej, jeszcze bardziej wzmocnił przekaz premiera. I dał mu okazję, by jeszcze raz, ale tym razem z sejmowej mównicy przedstawić się jako bezwzględny obrońca polskich granic i bezpieczeństwa Polaków.
Za co prezydent Andrzej Duda atakował Donalda Tuska w swym orędziu z okazji rocznicy wyborów?
Duda nie tylko pogubił się, gdy w pierwszej chwili apelował o wyłączenie z bieżącego sporu partyjnego spraw bezpieczeństwa państwa i inwestycji w infrastrukturę krytyczną, by zaraz potem atakować rząd Donalda Tuska od góry do dołu, wychwalając poprzednie rządy, jakby nie był prezydentem Polski, ale rzecznikiem PiS. W dodatku okazał się słabo przygotowany, bo atakował Tuska np. za to, że jego pomysły uniemożliwią ubieganie się o azyl przez uchodźców z Białorusi, mimo że premier tę sprawę szczegółowo wyjaśnił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Atak Dudy na Tuska pokazuje, że prezydent nie tylko nie zrozumiał pomysłu premiera, ale też filozofii, jaka za nim stoi. W istocie bowiem premier dokonał kopernikańskiego przewrotu, jeśli idzie o stosunek swej partii do migracji. Oskarżył – nie wprost – Brukselę i państwa członkowskie o to, że nie dopilnowały obowiązku ochrony granic Unii Europejskiej. W efekcie tego migracja i postępujący za nią brak społecznej integracji przybyszów stały się powodem społecznych konfliktów, a nawet zamieszek (wskazał tu Francję i Belgię). Idąc dalej, niekontrolowana migracja doprowadziła do wzrostu sił antyeuropejskich i antydemokratycznych.
Czytaj więcej
Prezydent Andrzej Duda wykorzystał orędzie wygłoszone w Sejmie w rocznicę wyborów z 15 października m.in. po to, by przeprowadzić kontratak wobec Donalda Tuska i jego rządu w sprawie polityki bezpieczeństwa i polityki migracyjnej.
Tusk ostrzega przed kryminalistami z Syrii szkolonymi przez służby do szturmowania polskiej granicy
Przy tym sam Tusk niesłychanie zaostrza retorykę. Z jednej strony mówi, że politycy, którzy straszą migrantami, trafią do piekła, z drugiej twierdzi, że osoby, które szturmują polską granicę, to nie żadni uchodźcy, ale kryminaliści wypuszczani z więzień w Syrii i szkoleni przez służby (tamtejsze lub rosyjskie i białoruskie). Czy to nie jest właśnie straszenie?