„Niemcy znają powagę swojej winy, swoją odpowiedzialność za miliony ofiar niemieckiej okupacji i misję, która z niej wynika” – oświadczył niemiecki kanclerz federalny Olaf Scholz na wspólnej konferencji prasowej z premierem Donaldem Tuskiem. Dlaczego zatem pan kanclerz uważa temat reparacji wojennych za zamknięty? Przecież niemiecka napaść i niespotykany w historii świata terror Niemców w okupowanej Polsce miały wpływ na wszystkich Polaków żyjących po 1939 r. Sprawa odszkodowań wojennych nie jest jedynie kwestią jakichś resztkowych wypłat dla nielicznych żyjących jeszcze ofiar niemieckiego bestialstwa. To kwestia sprawiedliwości dziejowej wobec wszystkich pokoleń Polaków żyjących po 1939 r. – ludzi, którzy przez wojnę i masową grabież polskiego majątku narodowego stracili szansę na awans społeczny na poziomie społeczeństw zachodnich.
Czytaj więcej
- Będziemy szukać rozwiązań, które usatysfakcjonują Polskę, ale nie w duchu konfrontacji politycznej, ale wzajemnego zrozumienia - mówił o Donald Tusk w kwestii zadośćuczynienia za niemiecką napaść na Polskę. Kanclerz Olaf Scholz podkreślił, że stanowisko Berlina w sprawie reparacji nie ulega zmienia.
A co z kumulacją dóbr odziedziczonych po przodkach? Dlaczego kanclerz i klasa polityczna Niemiec odmawia mnie i mojej rodzinie należnych nam odszkodowań za spalone w powstaniu nieruchomości, wielowiekowe pamiątki rodowe i za utraconą godność moich dziadków? Jestem jednym z milionów Polaków, którym nie dane było odziedziczyć majątku rodzinnego, bo został zniszczony lub rozkradziony przez Niemców. Należy z całą siłą podkreślić słowo „rozkradziony”, bowiem dobrobyt powojenny Republiki Federalnej Niemiec opierał się na dwóch źródłach: majątku zagrabionym przez niemieckie hordy w całej Europie i na gigantycznej pomocy materialnej udzielonej Niemcom przez Amerykanów w ramach Planu Marshalla.
Gdzie trafiły zrabowane w Polsce majątki naszych przodków?
Dla kogo harowali Polacy łowieni niczym zwierzęta w czasie łapanek? Czyje majątki w Niemczech zasiliły zrabowane dobre? Lista jest długa. Czy ją znamy? Oczywiście. Otwierają ją zakłady Kruppa, które od 1937 r. w ramach planu czteroletniego produkowały dla wojska lokomotywy i ciężarówki. Od 1941 r. stocznia Krupp Germania została rozszerzona o przejęte zakłady Deutsche Schiff und Maschinenbau AG Deschimag, w których rozpoczęto produkcję okrętów i łodzi podwodnych. Szacuje się, że podczas II wojny światowej zakłady Thyssen i Krupp wykorzystały niewolniczo 100 tys. robotników przymusowych, jeńców wojennych i Żydów, aby zrekompensować braki niemieckiej siły roboczej. Właścicielem tej firmy był zagorzały nazista i sponsor Hitlera, przemysłowiec Alfried Felix Krupp von Bohlen und Halbach (1907–1967), który ściśle współpracował z SS. W liście z 7 września 1943 r. pisał: „Co się tyczy współpracy naszego biura technicznego we Wrocławiu, mogę tylko powiedzieć, że między tym biurem a Auschwitz istnieje i jest zapewnione na przyszłość najściślejsze porozumienie”.