Należy podkreślić dwa bardzo ważne aspekty procesu byłego prezydenta USA. Ława przysięgłych sądu nowojorskiego uznała, że Donald Trump złamał prawo, płacąc aktorce porno Stormy Daniels 130 tys. dolarów za milczenie w sprawie ich rzekomej relacji seksualnej. Dlaczego miałoby to jednak wpłynąć na jego szanse odbicia Bidenowi Białego Domu? Przecież Trump dopuścił się złamania prawa jako zwykły obywatel a nie prezydent Stanów Zjednoczonych. Ten wątek jest systematycznie pomijany przez media nurtu głównego, które świadomie nadużywają określenia „były prezydent złamał prawo”. Otóż w czasie, kiedy doszło do złamania prawa, nie był jeszcze prezydentem, zatem to określenie nosi znamiona manipulacji i jest zwyczajnym kłamstwem.
Uznanie winnym Donalda Trumpa w tak groteskowej sprawie czyni z niego nie tyle męczennika, ile ofiarę nadgorliwości poprawno-politycznej inkwizycji obyczajowej, która dzieli świat na Clintonów, którym wolno kłamać i kalać najwyższy urząd w państwie, i Trumpów, którzy z tego powodu są obwoływani zbrodniarzami
Jako prezydent USA Donald Trump nigdy nie złamał prawa. Z politycznego punktu widzenia ważne też jest, że ława przysięgłych uznała obywatela Trumpa winnym wszystkich zarzucanych mu czynów dopiero cztery lata po wygaśnięciu jego kadencji i na trzy tygodnie przez rozpoczęciem Narodowej Konwencji Partii Republikańskiej w Milwaukee. Trzeba być wyjątkowo upartym, żeby nie dostrzec w tym skrajnego kuglarstwa politycznego ze strony środowisk wspierających Joe Bidena. Demokraci mogą się jednak bardzo przeliczyć z tą kazuistyczną zabawą z nastrojami wyborców.
Nepotyzm Baracka Obamy i Joe Bidena
Paradoksalnie proces Trumpa przybliżył go do ludzi. Amerykanie mają dość polityków nieskazitelnych. Miliarder, który miał romans z aktorką porno, nie wzbudza takiego oburzenia opinii publicznej jak np. syn obecnego prezydenta, którego oskarża się o rzekome przyjęcie pokaźnej łapówki z rosyjskiego źródła i zorganizowanie płatnego spotkania dyrektora ukraińskiej firmy gazowej Burisma z jego ojcem, gdy ten był wiceprezydentem USA. Żona Huntera Bidena publicznie oskarżyła męża o alkoholizm, narkomanię i brak kontroli nad emocjami. Na początku 2023 r. 53-letni syn obecnego prezydenta USA przyznał się do dwóch wykroczeń podatkowych oraz nielegalnego posiadania broni. Powinien był trafić do więzienia. Ale niezwykle korzystnym zbiegiem okoliczności prokuratura wyraziła zgodę na podpisanie ugody, która pozwoliła Hunterowi Bidenowi uniknąć kary. Pojawiły się zatem podejrzenia, że na tak korzystną dla oskarżonego decyzję wpłynęli urzędnicy administracji Joe Bidena. Podwójne standardy moralne?
Czytaj więcej
Donald Trump został uznany za winnego wszystkich 34 zarzutów stawianych mu w sprawie o fałszowanie dokumentacji biznesowej. Prowadzący sprawę sędzia Juan Merchan ma ogłosić wyrok 11 lipca. Donaldowi Trumpowi grozi do czterech lat więzienia.