„Polak kolejnym papieżem?”, „Robin Hood papieża Franciszka może go zastąpić”, „Kardynał z Łodzi ulepiony z tej samej gliny co Franciszek” – to ledwie trzy tytuły, które w tych dniach pojawiły się w mediach w kontekście kolejnego konklawe, na którym następcą papieża miałby zostać kard. Konrad Krajewski, obecnie jałmużnik papieski.
Obserwując to, jak kolejne portale internetowe – często związane z poważnymi tytułami – prześcigają się w podawaniu tego newsa, właściwie nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Po pierwsze, analiza amerykańskiego watykanisty Johna L. Allena Jr. na ten temat pojawiła się na łamach portalu Cruxnow.com już pod koniec września, ale nad Wisłą dostrzeżono ją dopiero teraz. Po drugie, opowiadanie o Krajewskim jako potencjalnym następcy Franciszka to fajna bajeczka z cyklu: jutro Polacy wylądują na Księżycu… Ale z podobną histerią mieliśmy do czynienia wcale nie tak dawno. Dopiero co wszyscy wieszczyli ustąpienie Franciszka, choć ten wyraźnie zaprzeczał.
Czytaj więcej
Nominacje kardynalskie Franciszka „poszerzają widoczność" Kościoła. Purpurę otrzymują hierarchowie pracujący w takich miejscach, na jakie nikt nie chce spojrzeć, lub o których syty Zachód chce jak najszybciej zapomnieć. To wizja Kościoła niewygodnego dla świata.
Kardynał Konrad Krajewski, który pracę w Watykanie, w Urzędzie Papieskich Celebracji Liturgicznych, zaczynał jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II, został wyciągnięty z cienia przez Franciszka w roku 2013. Do papieża miała dotrzeć wieść o tym, że jeden z jego podwładnych wymyka się wieczorami na ulice Rzymu i rozdaje bezdomnym zrobione przez siebie kanapki. Ustanowił go zatem jałmużnikiem i powierzył opiekę nad ubogimi.
Krajewski zasłynął budową łazienek i zakładu fryzjerskiego w kolumnadzie otaczającej pl. św. Piotra oraz regularnymi wyprawami na rzymskie dworce, gdzie rozdaje bezdomnym i ubogim dary od papieża (niżej podpisany brał udział w takowej eskapadzie). Swego czasu zerwał plomby z licznika w jednej z rzymskich kamienic i nie zważając na pokrzykiwania ze strony włoskiego rządu, włączył potrzebującym prąd. Potem oddał swoje mieszkanie uchodźcom, a ostatnio kilka razy jeździł w imieniu Franciszka na Ukrainę.