Nie ma w tym nic dziwnego, trudno o mniej sprzyjający, intelektualny i emocjonalny, klimat dla recepcji tego pisarstwa. Już sam fakt wciągnięcia Mackiewicza na państwowe sztandary był z punktu widzenia rządzących szalonym ryzykiem. W tej myśli jest dynamit, który jest w stanie wysadzić w powietrze przyzwyczajenia, wady polskiego myślenia, które nigdy chyba jeszcze nie były w tak powszechnym użytku jak dzisiaj.
Czytaj więcej
Uważamy, że Nagrodę im. Józefa Mackiewicza kompromituje udział w Kapitule Stanisława Michalkiewicza - przekonuje rodzina polskiego pisarza.
Po pierwsze, fanatyzm jednomyślności. Ślepy kult „powszechnej zgody narodowej” i manichejskiego obrazu świata, który każdemu inaczej myślącemu wkłada w usta knebel z napisem „zdrajca”, „obcy agent wpływu” czy tym podobne. „Przeżywamy okres kompletnej atrofii odwagi cywilnej i stanowimy raczej materiał do koncepcji totalitarnych. Nabożny respekt przed aktywną większością, zamiłowanie do sloganów, do utartych haseł i utartych ścieżek, z których nikomu nie chce się schodzić” – pisał Mackiewicz o Polakach pod koniec lat 40. Ciekawe, co napisałby dzisiaj.
Jak amulet, magiczne zaklęcie przywoływane jest jego bodaj najsłynniejsze zdanie: „Jedynie prawda jest ciekawa”. Nie wspomina się jednak przy tym, że wierność tej dewizie naraziła Mackiewicza na nienawiść nie tylko ze strony komunistów, ale również „obozu patriotycznego”, odsądzającego go za jego historyczne powieści od czci i wiary.
„Lewa wolna” miała być zdaniem obrońców dobrego imienia Polski „powieścią, która w wolnej Polsce byłaby zakazana”. Za „Nie trzeba głośno mówić” kombatanci AK-owscy urządzili na Mackiewicza nagonkę, szafując przy tym ulubionym przez wszystkich stróżów patriotycznej poprawności argumentem kolaboracji.