Samorządy, zwłaszcza te gminne, są mocno zakorzenione w potocznym postrzeganiu polityki. Polki i Polacy patrzą na nie pragmatycznie: to bardziej część aparatury państwa niż wyidealizowana wspólnota. Władza lokalna jest bliższa, łatwiejsza do zrozumienia. Zwykle też bardziej skuteczna w prostych, widocznych działaniach. Można to dostrzec choćby w pierwszej turze odpowiedzi na ogromną falę uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy. W warunkach kryzysowych warto sobie przypomnieć, że państwo może być silne właśnie dlatego, że jest zdecentralizowane. Przekaz o władzy publicznej bardziej odpornej na kryzysy może być jedną z odpowiedzi na wyczerpujące się paliwo, które napędzało do tej pory sukces polskiej samorządności.
Jeszcze przed wojną w Ukrainie zbadaliśmy wspólnie z Dorotą Wiszejko-Wierzbicką z Uniwersytetu SWPS postrzeganie samorządów lokalnych w Polsce. W szczególności interesowało nas ich zakorzenienie w zbiorowej wyobraźni i ogląd relacji samorządów i rządowego centrum w okresie pełzającej centralizacji. W raporcie „Polki i Polacy o samorządności”, wydanym przez Fundację Batorego, chcieliśmy wyjść poza sondażowe wskaźniki zaufania i zadowolenia z różnych władz (które dla samorządów lokalnych od lat wypadają niezmiennie korzystnie). Skupiliśmy się na potocznych narracjach o samorządach lokalnych, które istnieją poza największymi metropoliami i poza opiniotwórczymi elitami. W 2021 r. prowadziliśmy wywiady grupowe z mieszkańcami różnych regionów Polski, koncentrujące się na tym, jak rozumieją lokalną politykę. Co z nich wynika?
Tradycyjne wyjaśnienia sukcesu samorządów lokalnych w Polsce skupiają się zwykle na czterech elementach. Samorządy lokalne to władza bliska i wystarczająco ważna, żeby widocznie wpływać na lokalne sprawy: wybudować drogę, wymienić dyrektora szkoły, przeznaczyć działki pod zabudowę. Po drugie, to władza, która w większości przypadków jest zdystansowana od ogólnokrajowych sporów i partii (a partie w powszechnym odczuciu to najbrudniejsza część polityki). Owa „szlachetna izolacja” sprawia, że poza dużymi miastami partyjnych radnych, wójtów czy burmistrzów jest mało, a taktyczne sojusze samorządowców zmieniają się płynnie. Po trzecie, samorządy lokalne to potężni inwestorzy. Znaczna część publicznych inwestycji w Polsce to odpowiedzialność władz lokalnych. Najwięcej wstęg na uroczystych otwarciach przecinają samorządowcy. I wreszcie, po czwarte, wskazuje się na założycielski mit o samorządach jako najbardziej udanym owocu transformacji ustrojowej.
Nasze badania nakazują spojrzeć krytycznym okiem na te cztery wyjaśnienia. Dostrzegamy na nich wyraźne rysy. Samorządowcy i wszyscy, którym idea decentralizacji władzy jest bliska, powinni zwrócić uwagę na tę diagnozę i skupić się na poszukiwaniach nowego „paliwa” dla samorządów, nowej opowieści o tym, jak sprawny samorząd wzmacnia państwo.
Z naszego badania wynika, że bliskość władz samorządowych nie jest taka oczywista dla zwykłych obywateli. Nawet mieszkańcy mniejszych gmin, w których rodzinne i sąsiedzkie więzi są gęste i mocne, podkreślają sezonowość tej bliskości. Czują, że politycy samorządowi zaniedbują kontakty z mieszkańcami w okresie pomiędzy kampaniami wyborczymi. Poczucie bliskości zakwestionowały też pandemiczne ograniczenia dotyczące imprez masowych oraz kontaktów z lokalną administracją i decydentami. Wyraźnie artykułowana jest obawa, że to pretekst do oddalenia się od spraw mieszkańców.