Gdyby wskazać polityka, który najwięcej nauczył się na własnych błędach, byłby to Zbigniew Ziobro. Atakowany – często słusznie – przez opozycję i część członków własnego obozu za to, co mocno na wyrost nazwano reformą wymiaru sprawiedliwości, odniósł przecież sukces.
Po stworzeniu Solidarnej Polski i secesji z PiS w 2012 r. wydawało się, że Ziobro pozostanie na marginesie i nigdy nie wróci do wielkiej polityki. Odrobił lekcję, przeanalizował własne potknięcia, wrócił – i to na pozycję jednego z najważniejszych rozgrywających. Lata poza głównym obiegiem politycznym nauczyły go dużo.
Ziobro nauczył się cierpliwości. Najpierw budował swoją pozycję jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny, zanim zaczął prowadzić mocniejsze konfrontacyjne działania wobec członków własnego obozu. Nim zaczął wystawiać na test cierpliwość Jarosława Kaczyńskiego, zadbał, żeby mieć w ręku atuty na tyle mocne, aby prezesowi PiS trudno było się go pozbyć.
Najpierw sprzedał Kaczyńskiemu swoją wizję przekształcenia wymiaru sprawiedliwości, którą ten uznał za własną. Cierpliwie budował zaplecze w spółkach Skarbu Państwa. Cementował swój pułk w ramach dużej armii PiS. Wykorzystał do maksimum szansę, którą stworzył mu układ list w wyborach 2019 r. i wprowadził do Sejmu silną reprezentację.
Czytaj więcej
Zbigniew Ziobro i jego środowisko zrobią wszystko, by nie doszło do kompromisu z Brukselą. Czy Jarosław Kaczyński pozwoli im storpedować szansę na porozumienie w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i Krajowego Planu Odbudowy?