Dyskusja o miejscu Polski w Europie – i Unii Europejskiej w szczególności – wróciła z niespotykaną siłą przy okazji straszenia wetem wobec budżetu Wspólnoty na jesieni 2020 r. Ujawniły się przy tym siły ciemne i poglądy skrajne, między którymi szukać trzeba sensu i stanu faktycznego.
Rzut oka na mapę nie pozostawia wątpliwości: jesteśmy średniej wielkości krajem skazanym na obronę swoich interesów pomiędzy Niemcami i Rosją. Historycznie konfrontacja z oboma sąsiadami jednocześnie zawsze kończyła się dla Polski tragicznie. Członkostwo w Unii Europejskiej powoduje, że z sąsiadem z zachodu mamy obecnie unikalne możliwości rozwijania partnerskich relacji gospodarczych i politycznych. Siła Unii będzie wyznaczała poziom skuteczności tych relacji. Dlatego, parafrazując Radosława Sikorskiego, możemy powiedzieć, że bardziej możemy się obawiać Unii słabej niż silnej. Silnej zarówno więzami gospodarczymi, jak i na tyle zrównoważonej wewnętrznie, by żaden kraj członkowski nie narzucał swoich interesów pozostałym. W wielu sprawach UE jest jednak podzielona. Jedną z tych spraw jest polityka wschodnia Wspólnoty, co udowodniła kompromitująca wycieczka szefa dyplomacji unijnej Josepa Borrella do Moskwy.
Oczywiście Rosja
W Unii są bowiem silne interesy narodowe. Ważną wątpliwość podniósł na forum Projektu Konsens Marcin Giełzak, pisząc: „Jeśli Europejczykiem będzie można być wyłącznie za cenę poświęcenia interesów własnego kraju – kto zechce być Europejczykiem?". Pytanie ogromnej wagi, ale czy faktycznie stoimy przed tak dramatycznym dylematem? To oczywiste, że waga korzyści z unijnej akcesji winna być porównywana z koncesjami, jakie przy tej okazji należało uczynić. Bo jakaś cena w każdym kraju była i jest. Motorem brexitu była przecież rozdęta propagandowo kwestia napływu imigrantów. Może demokracja Wielkiej Brytanii mogła sobie pozwolić na działanie ciemnych mocy, takich jak Cambridge Analytica, ale czy możemy na to pozwolić my w Polsce?
Bilans obecności w Unii jest wprawdzie dla Polski jednoznacznie pozytywny, ale ponieważ i u nas grasują ciemne siły, spróbujmy się zastanowić, w jakiej bylibyśmy sytuacji, wypadając za burtę tej, nawet niedoskonałej, Unii.
Jest jedna potężna siła, która rozdźwięki narodowe na wszelkie sposoby podsyca, próbuje nieustannie Europę dzielić, sądząc słusznie, że rozbita na pojedyncze państwa będzie zdana na jej imperialny dyktat. To oczywiście Rosja.