Nie cieszy mnie rosnąca polaryzacja, a nawet brutalizacja życia politycznego i medialnego w Polsce. (...) Fala brutalizacji objęła również strony walczące o zmianę obowiązującej ustawy aborcyjnej, niesłusznie nazwanej kompromisem. (...) Ostatnim akordem tych debat było odrzucenie obywatelskiego projektu „Ratujmy kobiety" i przyjęcie do dalszego procedowania tzw. projektu Kai Godek. Konsekwencją tak jawnej pogardy rządzących wobec społecznej inicjatywy były graffiti, jakie pojawiły się na ścianach budynków kościelnych, co słusznie zostało uznane za przykłady nagannego wandalizmu. Czy jednak nie można ich odczytać jako desperackiego krzyku kobiet wobec zgodnej przemocy i pogardy władzy politycznej i hierarchii Kościoła katolickiego?
Jednak komentujący je felietonista magazynu „Plus Minus" Tomasz P. Terlikowski w tekście zatytułowanym „Antykatolicka histeria" („Plus Minus" 7 lipca 2018 r.) wyraźnie przekroczył granice nie tylko dobrego smaku, ale nawet brutalnego języka debaty publicznej. Oto posunął się do jawnego nawoływania do przemocy, choć swój apel ubrał w niezbyt wyrafinowaną metaforę myśliwską.
Cytuję: „Jeśli na polowaniu nie wiem, czy w krzakach kryje się feministka czy locha, to nie strzelam, żeby przez przypadek nie zabić feministki". Jak rozumiem miał to być dowcip, tymczasem wyszło jak wyszło: uprzedmiotowienie i dehumanizacja kobiety.
Końcówka felietonu jest jeszcze bardziej „subtelna", bo przejście od gniewnego napisu sprowokowanego zdecydowanym poparciem hierarchów dla restrykcyjnej ustawy do groźnego satanizmu jest dla Terlikowskiego oczywista. By oddać te „subtelności", muszę przywołać dłuższy fragment: „Jeśli więc mimo to feministki atakują Kościół, to pokazują, i to trzeba powiedzieć z całą mocą, prawdziwe źródła swojego zaangażowania. Jest zaś nim nie troska o kobiety, nie obawa przed PiS (...), ale głęboka nienawiść do Kościoła, a także – co pokazują bluźnierstwa, jakich użyto w napisach na budynkach kościelnych – do Boga".
Czy mamy tu do czynienia z wyrażoną w felietonowej formie różnicą zdań, czy też raczej z demagogicznym zabiegiem niszczącym podmiotowość oponenta i z ignorancją teologiczną, to pozostawiam osądowi Czytelnika. Nie można bowiem sprowadzać zróżnicowanego ruchu i myśli feministycznej do napisów graffiti, tak jak nie można redukować teologii katolickiej do projektu ustawy „zatrzymać aborcję". By przypomnieć komentarz o. Ludwika Wiśniewskiego, który go nazwał bez ogródek „faryzejskim, nieludzkim i antychrześcijańskim".