Mylą się ci, którzy sądzą, że obecne różnice między USA a Europą są porównywalne z tymi z czasów wojny w Iraku. Barack Obama nie jest tak twardy i zdecydowany na wysłanie pomocy wojskowej Ukrainie, jak piszą o tym niektórzy komentatorzy, a z drugiej strony Angela Merkel nie jest aż taka miękka i uległa wobec Władimira Putina.
Poniedziałkowa wizyta Merkel w Waszyngtonie pokazuje wciąż silną jedność Zachodu. Jedność, która z pewnością może być dla Putina zaskoczeniem. Nie jest to natomiast automatycznie dobra wiadomość dla Ukrainy, ponieważ zgoda dotyczy głównie krótkoterminowych działań Zachodu; brak natomiast długofalowej, transatlantyckiej strategii wobec wyzwania, jakie Rosja rzuciła porządkowi bezpieczeństwa w Europie.
Dobry i zły policjant
Debata w Waszyngtonie o tym, czy dozbroić Ukrainę, tak naprawdę zaczęła się po ataku rakietowym separatystów na Mariupol oraz po coraz szerszej eskalacji konfliktu w Donbasie. Scenariusz, który wydaje się najbardziej niebezpieczny, to próba stworzenia przez Rosjan połączenia lądowego z Krymem. Eskalacja walk w ostatnich tygodniach zwiększyła to niebezpieczeństwo, ale Rosjanie i separatyści nie przekroczyli jeszcze tej czerwonej linii.
Prawdą jest, że w grudniu 2014 Kongres przegłosował ustawę dającą Obamie prawo do wysłania większej pomocy wojskowej Ukrainie. Ale w Stanach to właśnie prezydent i jego najbliższe otoczenie podejmuje kluczowe decyzje dotyczące polityki zagranicznej i wojskowej. Żeby lepiej zrozumieć, co myślą prezydent Obama i jego doradca do spraw bezpieczeństwa Susan Rice, należy spojrzeć na opublikowaną w ostatni piątek strategię bezpieczeństwa narodowego. Strategia ta mówi o potrzebie zachowania przez USA „cierpliwości strategicznej", a wśród najważniejszych wyzwań nie wspomina nawet o agresji Rosji na Ukrainę.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej Obama potwierdził, że poprosił swoją administrację o przygotowanie szerokiej palety opcji wobec konfliktu na Ukrainie. Oznacza to, że pomoc wojskowa Ukrainie rzeczywiście jest brana pod uwagę, ale nie jest to równoznaczne z wysłaniem broni do Kijowa w przypadku porażki zbliżających się rozmów formatu normandzkiego w Mińsku.