Sprawa rolniczych protestów jest bardzo skomplikowana, trudna w ocenie i jeszcze trudniejsza do rozwiązania. Mamy oto bowiem wojnę w Ukrainie, kraju z potężnym sektorem rolnym, który po napaści Rosji stracił najważniejszy kanał eksportu i wiele rynków zbytu dla swojej żywności. Jej sprzedaż to ważne źródło ukraińskich dochodów. Awaryjne kanały jej wywozu przez kraje UE, źle zorganizowane i zabezpieczone przez rząd PiS, sprawiły, że część ukraińskiej żywności rozlała się na nasz rynek, bijąc w opłacalność rodzimej produkcji rolnej.
Jakie postulaty mają protestujący rolnicy
Ta i tak borykała się z kłopotami, bowiem po pandemii, a potem wybuchu wojny mocno zaczęły rosnąć ceny środków produkcji rolnej (nawozów, paliwa), a w ślad za nimi ceny żywności. Nie tylko w Polsce, lecz także na całym świecie. Nas dotknęło to jednak szczególnie mocno za sprawą nieudolnej, czasami wręcz pozorowanej przez rząd PiS i NBP walki z inflacją. Teraz ceny żywności hamują, szybciej jednak niż ceny środków produkcji. Rolnicy, którzy nie sprzedali efektów swej pracy wcześniej, a często nie mogli nie tylko z powodu zalania rynku produktami z Ukrainy, lecz także wprowadzeni w błąd przez rządzących do niedawna polityków, obiecujących coraz wyższe ceny teraz ponoszą straty.
Czytaj więcej
Gniew rolników to skutek braku konsultacji w sprawie Zielonego Ładu, a trwające w całej Unii protesty mają charakter godnościowy. Unijni urzędnicy zbierają żniwo swojej nonszalancji – realizacja Zielonego Ładu staje pod znakiem zapytania. Swoje dokłada też rosyjska dezinformacja.
Ale to nie wszystko. Na sztandarach protestujących rolników mamy bowiem postulat rezygnacji z unijnego Zielonego Ładu. Rolnicy boją się, że związana z nim zmiana zasad produkcji i wymuszone przez nią inwestycje ostatecznie zniszczą opłacalność ich działalności. Tyle że Zielony Ład to odpowiedź na gwałtowne zmiany klimatyczne, które niosą ze sobą rosnącą liczbę gwałtownych zjawisk pogodowych, bijących także w produkcję rolną i ceny żywności. Unia chce, by w walkę o obniżenie emisji szkodliwych gazów cieplarnianych włączyło się też rolnictwo odpowiedzialne za znaczną część tej emisji. Bez tego ambitne plany ratowania planety się nie powiodą.
Czy Polacy popierają protestujących rolników?
Koło się zamyka. Z jednej strony mamy bowiem ograniczenia klimatyczne i polityczne, z drugiej twarde interesy rolników. Ich postulaty w sondażach popiera ciągle zdecydowana większość Polaków. To może się jednak zmienić. Coraz więcej osób dziwi bowiem, że rolnicy protestują przeciwko rozwiązaniom unijnym, niekiedy wręcz w ostrych słowach domagając się wystąpienia z UE, a przecież należą do największych beneficjentów przystąpienia Polski do niej i są obok górników najbardziej uprzywilejowaną grupą zawodową w naszym kraju korzystającą z różnego rodzaju dopłat (choćby do hektara czy paliwa) i preferencji (m.in. KRUS).