Choć to Donald Tusk mówił już prawie półtora roku temu, że „wyprowadzi Glapińskiego z NBP”, cios w starego druha Jarosława Kaczyńskiego przyszedł z nieoczekiwanej strony. Zadał go człowiek prezydenta Andrzeja Dudy i były szef jego kancelarii Paweł Mucha, obecnie członek zarządu NBP. Rozpoczęła się wojna jak w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie też obecnie swój strzela do swojego. Paweł Mucha zarzucił Glapińskiemu, że nie ujawnia protokołów posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej i zasugerował, że w banku centralnym panuje „skrajny serwilizm”. Cóż, prochu nie odkrył, polityka jedynowładztwa prezesa Glapińskiego nieraz była już krytykowana z różnych stron.
A po wyborach wokół banku centralnego wręcz wrze. Pojawiły się nawet głosy postawienia Glapińskiego przed Trybunałem Stanu za uniemożliwianie sprawnego funkcjonowania banku. Najpierw jednak może dojść do próby usunięcia go z fotela prezesa. Jak? Donald Tusk wyraźnie mówił: „Adam Glapiński jest też nielegalny. Nie będzie ani dnia dłużej prezesem NBP. Nie trzeba będzie ustawy”.
Czytaj więcej
Ostry konflikt we władzach banku centralnego może się skończyć odsunięciem prezesa Adama Glapińskiego.
Choć formalnie bardzo trudno usunąć prezesa NBP, prawnicy zawsze mogą znaleźć sposób. W 1991 r. ówczesnemu prezesowi NBP Grzegorzowi Wójtowiczowi zarzucono zaniedbania w nadzorze nad bankami w związku z aferą Art-B i ujawnieniem tzw. oscylatora. Nie mogąc go odwołać, marszałek Sejmu wezwał do powstrzymania się od pełnienia obowiązków. Został odwołany dopiero po nowelizacji przepisów dotyczących NBP. Potem kilka miesięcy przesiedział w areszcie (ostatecznie go uniewinniono i w kolejnych latach zasiadał w Radzie Polityki Pieniężnej). Nie jestem fanem prezesa Glapińskiego, który popełnił poważne błędy w walce z inflacją i zapamiętany zostanie głównie z kwiecistych wypowiedzi na konferencjach prasowych czy porad inwestycyjnych na molo w Sopocie. Błędem byłoby jednak stawianie sprawy na ostrzu noża, totalna wojna i naginanie prawa, byle tylko go wyrzucić. Mogłoby to zagrozić stabilności państwa i pieniądzom Polaków.
Lepiej pomyśleć o rozwiązaniach systemowych i gruntownym odpolitycznieniu całej gospodarki i instytucji, wybieraniu na stanowiska na podstawie innych kryteriów niż lojalność i koneksje polityczne, a nie zajmować się tylko „likwidacją” najbardziej rzucających się w oczy wrogów.