Nie znoszę jazdy samochodem. Ani jako kierowca, ani jako pasażer. Od biedy daję radę czasem w trasie, na przykład kiedy mknę z Warszawy do Krakowa i mogę cieszyć oko widokiem Gór Świętokrzyskich. Na autostradzie do Poznania jest już gorzej – podziwiam dźwiękochłonne ekrany i monotonne równiny.
W mieście jest inaczej. Ale też niedobrze. Tu z kolei poczucie nudy zastępuje irytacja. Korki, rozkopane ulice, egoizm i brak kultury części kierowców. A do tego ta niemiła świadomość, że dodatkowo pracuję. Bo przecież jadąc do redakcji, też wykonuję pracę. Jako szofer samego siebie. Za darmo. A nawet do tego dopłacam, bo wydaję pieniądze na paliwo.
Dlatego zawsze, ale to absolutnie zawsze, kiedy tylko mogę, wybieram transport zbiorowy. Oddaję się przyjemnościom: czytam książki i gazety. Jeżdżę tramwajami, autobusami, metrem, a ostatnio najczęściej Szybką Koleją Miejską i Kolejami Mazowieckimi, bo mieszkam w odległej, ale do niedawna dobrze skomunikowanej dzielnicy, tuż przy stacji PKP. Do niedawna, bo teraz trwa remont. Pociągi jadą w żółwim tempie i jest ich znacznie mniej. W efekcie ludzie, nienawidzący przecież tłoku, teraz marzą, by się do niego dostać. Nie każdy ma szczęście. Codziennie widuję takich, którzy nie dali rady wbić się do pełnego wagonu i zostają na peronie. Czasem widzę ich nawet z okna pociągu. Tak jest wtedy, gdy zamiast jechać w kierunku centrum, jadę najpierw w stronę przeciwną, by poczekać na jeszcze nie tak zapchany pociąg do śródmieścia. Tam szansa na wejście do wagonu jest większa. Potem widzę nieszczęśników na „moim” peronie „mojej” stacji. Widzę i słyszę. – Może jeszcze jedna osoba chociaż? – błagają bez skutku. Nie żartuję. To się naprawdę dzieje.
Dlatego wizja setek hubów z współdzielonymi pojazdami – od hulajnogi, przez rower, po auto – to dla mnie bardzo dobra wiadomość. Będę mógł skorzystać z roweru oczekującego na stacji, podjechać do przystanku autobusowego i w miarę sprawnie dotrzeć do pracy. Nie będę już musiał z dzielnicy Warszawy jechać do centrum Warszawy przez miasteczko pod Warszawą.
Czytaj więcej
Huby mobilności, innowacyjne rozwiązanie w infrastrukturze transportowej, mają podbijać metropolie nad Wisłą. W samej Warszawie mogłoby powstać 750 takich miejsc.