Rz: W związku z sytuacją na Wschodzie część polityków i ekonomistów postuluje, by Polska na poważnie zaczęła przygotowania do przyjęcia euro. Jakie jest pana zdanie?
Profesor Jerzy Osiatyński:
Nieoczekiwanie znaleźliśmy się w innym świecie, z mocno nadwerężonym poczuciem politycznej i gospodarczej stabilności oraz z koniecznością zmian w myśleniu o priorytetach gospodarczego i politycznego rozwoju Polski i Europy. Do tej pory te dwa plany – polityczny i gospodarczy – na których toczyła się debata o strefie euro, traktowano w Polsce rozdzielnie. W planie politycznym skupialiśmy się na warunkach zmiany konstytucji i potrzebie zapewnienia poparcia społecznego dla euro. Agresja Rosji na Ukrainę postawiła na porządku dnia pytanie o możliwie szybkie i mocne zakotwiczenia Polski w strukturach europejskich. Te nowe okoliczności nie zwalniają nas od rachunku ekonomicznego, z rzetelnej oceny naszej zdolności do utrzymania zdolności do sprostania konkurencji zarówno wewnątrz obszaru euro, jak i w UE w ogóle.
Jakie są największe wyzwania?
Przygotowania gospodarcze Polski do przyjęcia euro nie mogą się ograniczać tylko do formalnego wypełnienia kryteriów z Maastricht. Po pierwsze można mieć wątpliwości, czy same kryteria gwarantują makroekonomiczną stabilność. Po drugie nasza konkurencyjność nie może się opierać tylko na stale jeszcze taniej – ale już nie najtańszej – sile roboczej. Nie utrzymamy konkurencyjności bez eksportu naszej myśli technicznej, wzornictwa, produktów, w których jest wielki udział polskiej wartości dodanej.