W ostatnich miesiącach miliony młodych ludzi dołączyły do ruchu walki ze zmianami klimatycznymi. Młodzież wychodzi na ulice, aby ratować naszą planetę, zanim będzie za późno. Żąda czynów zamiast pustych słów. Zmiana klimatu była też kluczową kwestią w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czy inwestorzy mogą dołączyć do tej „zielonej rewolucji"?
Młode pokolenie ma rację, zwracając uwagę, że pozostajemy w tyle, nawet jeśli Unia Europejska zdecydowanie dąży do osiągnięcia swoich celów klimatycznych. Robimy zatem krok do przodu. Komisja Europejska proponuje przejście na gospodarkę neutralną dla klimatu do 2050 r. Europa byłaby pierwszą, która tego dokona.
Potrzebne duże pieniądze
Choć łatwo to powiedzieć, nie należy lekceważyć konsekwencji i skali takiej transformacji. Wymaga ona powszechnej restrukturyzacji oraz przemian przemysłowych we wszystkich państwach UE, w ich społeczeństwie i gospodarce. Nie da się tego zrobić szybko i tanim kosztem.
Zmniejszenie emisji wymagać będzie wszędzie olbrzymich inwestycji. Powinniśmy wspierać rozwój technologii o niskiej lub zerowej emisji dwutlenku węgla, np. elektromobilność, wykorzystanie energii słonecznej i wiatrowej. Poważnym wyzwaniem jest poprawa efektywności energetycznej mieszkań. Budynki pochłaniają najwięcej energii w UE – ok. 35 proc. z nich ma ponad 50 lat, a blisko trzy czwarte jest nieefektywne energetycznie. I nie chodzi tu tylko o budynki mieszkalne.
Unijny przemysł już teraz musi spełniać wiążące cele środowiskowe, takie jak dopuszczalne wartości emisji pojazdów, udział energii ze źródeł odnawialnych i efektywność energetyczna. Oznacza to konieczność znacznych inwestycji, a będzie ich potrzeba jeszcze więcej, aby Europa osiągnęła cele zawarte w porozumieniu klimatycznym z Paryża oraz uzyskała neutralność klimatyczną. Przez kolejne dziesięciolecia potrzeba nam dodatkowych inwestycji rzędu 175–290 mld euro rocznie.