Po uchwaleniu ustawy przez Sejm pozostaje już tylko nikła nadzieja, że Andrzej Duda przejdzie do historii jako pierwszy prezydent, który zawetuje projekt zmian swojego autorstwa. Jesteśmy przekonani, że na dłuższą metę za ten precedens byłyby mu wdzięczne całe pokolenia Polaków, choć dziś większość z nich jest odmiennego zdania.
Poparcie dla idei obniżenia wieku emerytalnego deklaruje w różnych badaniach ponad 80 proc. Polaków. Wprawdzie w sondażu, w którym zawarta była informacja, że niższy wiek przejścia na emeryturę pociąga za sobą także spadek świadczeń, poparcie było niższe, jednak ciągle wyrażało je 48 proc. obywateli, przy sprzeciwie ze strony 31 proc. Co do zasady dobrze jest, jeśli decyzje w sferze polityki publicznej, zwłaszcza te o charakterze długoterminowym, gdzie wymagane są konsekwentne działania wielu ekip rządzących, zapadają w zgodzie z preferencjami większości obywateli. Jednak w niektórych sprawach pojawia się znacząca rozbieżność między tym, co wyborcy uważają za korzystne dla siebie i gospodarki na podstawie posiadanej wiedzy, a tym, co by uważali, gdyby mieli bardziej fachową wiedzę. Taką sprawą jest właśnie wydłużanie wieku emerytalnego. Niniejszy tekst, poparty wyliczeniami przygotowanymi przez ekspertów Towarzystwa Ekonomistów Polskich i WiseEuropa dostępnymi na stronach internetowych naszych organizacji, stanowi próbę zasypania tej luki w wiedzy, która zdaje się niestety tylko narastać.
Dezaktywizacja zawodowa grupy 55+
Najważniejszym powodem, dla którego decyzja o obniżeniu minimalnego wieku przejścia na emeryturę uważamy za błędną, jest dezaktywizacja zawodowa osób między 55. a 69. rokiem życia. Osoby w tej grupie wieku (7,7 mln) stanowią obecnie aż jedną czwartą wszystkich potencjalnych pracowników, czyli populacji w wieku 15–74 lat. Choć w ciągu najbliższych dekad liczba osób mających od 55 do 69 lat niewiele się zmieni, to jednak ze względu na historyczny i przyszły spadek urodzeń w 2050 r. ich prognozowany udział w potencjalnej sile roboczej wzrośnie do jednej trzeciej. Dzisiaj w tej grupie wieku pracuje w Polsce zaledwie co trzecia osoba.
Od tego, na ile uda się zaktywizować zawodowo osoby w wieku 55–69 lat, w dużym stopniu zależy poziom PKB w Polsce w nadchodzących latach. W strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju wiele się mówi o wyrwaniu Polski z pułapki średniego dochodu poprzez zwiększenie stopy inwestycji, większą innowacyjność oraz zwiększenie wydatków przedsiębiorstw na badania i rozwój. Wszystkie te kwestie są ważne, ale trudne do zrealizowania. Tymczasem, według naszych szacunków, obniżenie wieku emerytalnego pozbawi Polskę ok. 9 proc. prognozowanego przyrostu PKB do 2050 r., obniżając średnioroczne tempo wzrostu gospodarki o 0,14 pkt proc.
Z czego wynika spadek liczby pracujących o 1,6 mln do 2050 roku, odbijający się tak dotkliwie na kondycji polskiej gospodarki? Po pierwsze, przywrócenie uprawnień emerytalnych siedmiu rocznikom kobiet i dwóm rocznikom mężczyzn będzie stanowiło dla nich bardzo silny bodziec do szybszego kończenia aktywności zawodowej. Przekroczenie granicy minimalnego wieku przejścia na emeryturę oznacza w dzisiejszych warunkach spadek stopy zatrudnienia o połowę dla osób z wyższym wykształceniem i aż o dwie trzecie dla osób z wykształceniem podstawowym i średnim. Wycofywanie się z aktywności zawodowej i rozpoczynanie pobierania świadczeń tak szybko, jak to tylko możliwe, jest postawą powszechną. Dla ponad 60 proc. badanych przez GUS wystarczającą przesłanką rozpoczęcia pobierania emerytury jest uzyskanie uprawnień. Emerytura traktowana jest jak przywilej, z którego trzeba skorzystać od razu. Na jej dobrowolne odkładanie decyduje się zaledwie ok. 3,5 proc. uprawnionych. Dobrze byłoby zmienić ten stan rzeczy, ale nie ma podstaw, aby zakładać znaczący samoczynny wzrost odsetka osób opóźniających odejście z rynku pracy.