Obrażone elity

W Ameryce i Europie histeria „elit". Obrońcy demokracji protestują przeciwko Donaldowi Trumpowi. Owszem, to kawał chama, ale nie on jest największym zagrożeniem demokracji. Największym są... wyborcy. Wiedzieli już o tym Arystoteles i Platon, ale kto dziś czyta „dawno zmarłych filozofów"?

Aktualizacja: 26.01.2017 18:04 Publikacja: 24.01.2017 19:26

Obrażone elity

Foto: Archiwum

A może elity powinny poczytać Josepha de Maistre'a? Pisał, że rewolucja francuska nie była spiskiem złych ludzi, którzy oszukali dobrych, tylko karą boską za grzechy arystokracji. Nie mieszając dziś w nasze sprawy Pana Boga, śmiało można powiedzieć, że dzisiejsze rewolucje to kara współczesnego „boga" – czyli „ludu" – za grzechy współczesnej arystokracji – czyli elit.

A co ta elita, którą lud wynosi na ołtarze demokracji, pisze dziś o swoim „bogu"? Pisze, że to „sfrustrowani, biali, niewykształceni Amerykanie, siedzący całymi dniami przed telewizorami w swoich przyczepach"! Niektórzy dorzucali jeszcze: „biedni i bezrobotni rasiści"! Ładnie tak bluźnić przeciw „bogu" swemu?

Uwadze obrażonej na „chamstwo" elicie polecam jeszcze „Bunt mas" Jose Ortegi y Gasseta. I „Psychologię tłumu" Gustawa Le Bona. „Kiedyś ludzi można było podzielić na mądrych i głupich; teraz pojawiła się kategoria »specjalisty«, którego nie można zakwalifikować do żadnej z tych grup – jest on ignorantem we wszystkich sprawach oprócz dziedziny, w której się specjalizuje" – pisał Ortega. Dlatego różni „specjaliści", najczęściej od ekonomii, nie zauważyli, że „zachęcanie mas, by działały same z siebie, jest buntowaniem ich przeciwko ich przeznaczeniu; masa zna tylko jeden sposób działania – lincz".

No, chyba że o to właśnie chodzi. Bo niektórzy racjonalni wyborcy pani Hillary Clinton – pani Clinton ma tylko takich – zaproponowali, by Trumpa po prostu zastrzelić. Inni utrzymują – by pocieszyć swoje wrażliwe serca – że wynik wyborów to bunt przeciwko „nierównościom". Mam złą wiadomość dla spragnionych równości – wystarczy spojrzeć na rozkład dochodów poszczególnych grup wyborców.

Jest też teza, że całe zło wydarzyło się przez „wstrętne męskie szowinistyczne świnie". I to akurat może być prawda. Za Trumpem opowiedziało się wielu ludzi znużonych walką ze swoją własną naturą. Ale jak tylko dzisiejsi zwolennicy Clinton usłyszeli o wynikach badań akademickich na temat różnic w przebiegu połączeń neuronalnych w mózgu mężczyzn i kobiet, okrzyknęli, że to jest „neuroseksizm uczonych", który „nadinterpretuje wyniki badań". Wyborcy Trumpa pokazali, że może i jest to „seksizm", ale za to ma swoje podstawy.

Podobno „mężczyźni kochają zołzy". Może niektórzy rzeczywiście. Ale widocznie nie aż takie jak Clinton.

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem

A może elity powinny poczytać Josepha de Maistre'a? Pisał, że rewolucja francuska nie była spiskiem złych ludzi, którzy oszukali dobrych, tylko karą boską za grzechy arystokracji. Nie mieszając dziś w nasze sprawy Pana Boga, śmiało można powiedzieć, że dzisiejsze rewolucje to kara współczesnego „boga" – czyli „ludu" – za grzechy współczesnej arystokracji – czyli elit.

A co ta elita, którą lud wynosi na ołtarze demokracji, pisze dziś o swoim „bogu"? Pisze, że to „sfrustrowani, biali, niewykształceni Amerykanie, siedzący całymi dniami przed telewizorami w swoich przyczepach"! Niektórzy dorzucali jeszcze: „biedni i bezrobotni rasiści"! Ładnie tak bluźnić przeciw „bogu" swemu?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację