Obecnie roczna imigracja z Afryki do UE odpowiada zaledwie 0,1 proc. populacji Unii. Ale ta liczba z pewnością w przyszłości wzrośnie. Ludność Afryki przynajmniej się podwoi do 2050 roku, sięgając 2,5 mld. Najsilniejsza jest presja demograficzna w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie współczynnik płodności jest wyjątkowo wysoki – na poziomie pięcioro dzieci na kobietę, a jednocześnie średni dochód na mieszkańca, liczony parytetem siły nabywczej, wynosi poniżej 3500 dol. Z tego powodu emigracja będzie trwała, a Europa pozostanie atrakcyjnym celem.
Rozwój sposobem na biedę
Często tłumaczy się migrację dużą różnicą w dochodach między Afryką i Europą. To sprawia, że wielu uważa rozwój gospodarczy za najlepszą drogę do ograniczenia migracji. Ale niestety to wyjaśnienie jest zbyt proste, bo migracja i rozwój wywierają na siebie wzajemny wpływ na wiele skomplikowanych sposobów. W rzeczywistości w bardzo biednych krajach emigracja często nasila się z rosnącym PKB na mieszkańca. Ma to swoje uzasadnienie, bo początkowo rozwój zapewnia pieniądze i instrumenty na wydostanie się z biednego ciągle kraju. Badania empiryczne dowodzą, że emigracja ulega zmniejszeniu dopiero gdy poziom dochodu przekracza 7–9 tys. dol. według parytetu siły nabywczej.
Z 47 krajów subsaharyjskich tylko siedem ma PKB powyżej 9 tys. dol. na mieszkańca, a 39 ma poniżej 7 tys. dol. na mieszkańca. I nawet przy wzroście średnio 2 proc. rocznie 35 proc. krajów do 2030 roku będzie ciągle w tej drugiej kategorii. W międzyczasie liczba ludności tego regionu dojdzie do 1,05 mld. Nie wszyscy, którzy będą mieli takie możliwości, zdecydują się na wyjazd. Ale liczba potencjalnych emigrantów jest spora.
Szanse i zagrożenia migracji
To poważne liczby, ale wynikają z tego trzy wnioski. Po pierwsze, i najważniejsze, rozwój gospodarczy jest kluczowy w walce z ubóstwem w Afryce Subsaharyjskiej. G20 ma rację, gdy podkreśla potrzebę prywatnych inwestycji, bo sama publiczna pomoc rozwojowa nie wystarczy, zarówno z powodu ograniczonych rozmiarów, jak i swojej charakterystyki, do sprostania wyzwaniu finansowemu. Ale podstawowym warunkiem dla inwestycji prywatnych jest stabilność polityczna i dobrze funkcjonujące instytucje. Bez nich inwestorzy prywatni nie zaangażują się, a potencjał gospodarczy kontynentu będzie zmarnowany. Wielostronne instytucje, takie jak Bank Światowy i Europejski Bank Inwestycyjny, mogą odegrać rolę w promowaniu dobrego zarządzania, ale ostateczna odpowiedzialność pozostaje w rękach klasy rządzącej zainteresowanych krajów. Oczywiście Europa ma też interes biznesowy. Rosnąca gospodarka kontynentu około 2 mld mieszkańców byłaby znaczącym i blisko położonym rynkiem dla europejskich producentów.
Po drugie, o ile rozwój jest warunkiem podstawowym, o tyle nie jest lekiem na migracyjne lęki. Bo minie kilkadziesiąt lat, zanim te kraje osiągną poziom dochodu, przy którym emigracja zacznie spowalniać. To stworzy poważne społecznie napięcia i wyzwania w całej Europie. I oznacza, że Europa potrzebuje spójnej strategii przynajmniej na najbliższych 20 lat w zakresie radzenia sobie z presją imigracyjną z Afryki. Potrzebujemy właściwej mieszanki politycznej, która będzie zawierała legalne i bezpośrednie drogi migracji do Europy, integrację społeczno-gospodarczą i silną ochronę granic. Wiele z tego musi być koordynowane na poziomie unijnym, co z pewnością jest trudne i będzie rodziło spory.