Reprywatyzacja w Warszawie budzi ogromne emocje ze względu na niejednokrotnie kontrowersyjny przebieg i bulwersujące konsekwencje. Powszechne oburzenie budzi fakt, że osoby w żaden sposób niezwiązane z dawnymi właścicielami czy ich spadkobiercami odzyskują dla siebie mienie wielomilionowej wartości. Sprzeciw wywołują też informacje o przekazywaniu w ręce handlarzy roszczeniami kamienic wraz z lokatorami czy wypłacaniu owym handlarzom ogromnych odszkodowań.
Z tą sytuacją od lat nie radzi sobie państwo, pozostając bierne wobec luki legislacyjnej w reprywatyzacji. Konieczne wydają się zatem wyjątkowe kroki prawne. Te jednak, które zamierza podjąć rząd, budzą wątpliwości natury prawnej. Przyjęty bowiem projekt ustawy powołującej komisję weryfikacyjną do zbadania reprywatyzacji w Warszawie może przyczynić się do jeszcze większego chaosu w ustalaniu statusu warszawskich nieruchomości.
Poprzeczka tuż nad ziemią
Już samo umiejscowienie komisji w polskim porządku prawnym może budzić pewne wątpliwości. Z jednej bowiem strony komisja ma być organem administracji publicznej, którego źródła umocowania należy szukać w kodeksie postępowania administracyjnego, z drugiej zaś powoływana ma być (za wyjątkiem przewodniczącego) przez Sejm. Konstytucja RP przewiduje w art. 111 możliwość powoływania przez Sejm komisji śledczych, milczy jednak – podobnie jak regulamin Sejmu oraz ustawa o sejmowej komisji śledczej – na temat komisji mających być „organem administracji publicznej", jak czytamy w art. 3 projektu ustawy o komisji weryfikacyjnej. Pamiętajmy przy tym, że funkcjonowanie niesławnej Komisji Majątkowej, zwracającej mienie kościołom i związkom wyznaniowym, a skojarzenia z nią są w tym miejscu naturalne, zostało uznane przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodne z ustawą zasadniczą.
Również wymagania stawiane kandydatom na członków komisji wydają się dalece niewystarczające. Otóż bowiem wystarczy, by mieli wyższe wykształcenie prawnicze lub niezbędną wiedzę o gospodarowaniu nieruchomościami oraz wykorzystywaniu zasobów majątku państwowego. Biorąc pod uwagę, jak skomplikowane są sprawy reprywatyzacyjne, poprzeczka wydaje się zawieszona zdecydowanie zbyt nisko.
Decyzje komisji będą opiniowane przez społeczną radę składającą się z dziewięciu osób powoływanych spośród organizacji pozarządowych, stowarzyszeń i organizacji wspierających lokatorów. Wbrew pozorom rola rady może się okazać bardzo ważna. Dlatego równie istotny będzie jej skład. Jeśli bowiem znajdzie się w niej miejsce tylko dla jednej grupy społecznej, czyli lokatorów pokrzywdzonych w wyniku nieprawidłowo przeprowadzonej reprywatyzacji, a nie będą w niej reprezentowane środowiska dawnych właścicieli lub ich spadkobierców, możemy się znaleźć w sytuacji, przed którą przestrzega Europejski Trybunał Praw Człowieka – zastępowania dawnych krzywd nowymi.