Autorzy są niemal w tym samym wieku, każde z nich w opisywanym mieście znalazło się po raz pierwszy w 1988 roku. Obydwa przewodniki mają charakter osobisty. Podobna jest ich objętość, znacząca liczba zdjęć. Zasadniczo różni się jednak treść – nie dlatego, że opisywane są inne miasta, lecz dlatego, że inny jest poziom pojmowania świata u Mariusza Szczygła i u Manueli Gretkowskiej.
Szczygieł jest częścią Pragi. Napływową wprawdzie, ale świadomą, że udziela mu ona gościny. Rozumie, że miasto, do którego od lat powraca, jest prezentem, który z każdym pobytem odwija z kolejnych papierów, by docierać do jego istoty.
Mariusz Szczygieł Osobisty Przewodnik po Pradze Fundacja Instytut Reportażu, 2020
Dowcipna opozycja
Z czułością opowiada więc o bibliotece miejskiej, która istnieje od 1891 roku, a on należy do niej od lat 18. Odwiedza Helenę Stachovą, tłumaczkę swoich książek, z którą znajomość trwa już kilkanaście lat. Rozmawia z taksówkarzem, relacjonując potem czytelnikowi różnice mentalne między Czechami i Polakami. „Kiedyś Havel na pytanie, czym się różniła opozycja antysystemowa w Czechosłowacji od tej w PRL-u, odparł: Nas było mniej, ale byliśmy dowcipniejsi” – przypomina Szczygieł i dodaje, że w jednej z praskich knajp gospodarz uprzedza: „Za dwa wypite kufle trzeciego nie postawimy wam za darmo, ale musicie uważać, żebyśmy go wam nie dopisali do rachunku”. I że „Czesi nie znoszą patosu jak grzanego piwa”.
Ma w Pradze swoje kąty i nimi się z czytelnikami dzieli – bez poczucia wyższości, ale z przyjaźnią i zaciekawieniem wobec ludzi, miejsc i ich historii. Z Gretkowską jest całkiem inaczej. Pierwszy pobyt w Wenecji tak wspomina: „Przyjechałam z ponurego, szarego świata komuny do miasta światła, wolnego świata” – i nawet dodaje poetycko: „byłam jedną z boschowskich dusz, uwolnionych od szarej beznadziei, podążających ku zbawiennej wolności”.