Nasza wiedza o literaturze z Tajwanu jest znikoma, a może wręcz żadna i na tle innych nacji nie jesteśmy w tym osamotnieni. Zaczyna się to jednak zmieniać za sprawą najważniejszego obecnie pisarza tajwańskiego Chiang-Sheng Kuo, którego powieść „Stroiciel fortepianów” zdobyła mnóstwo nagród w swoim kraju, a od 2022 roku została przetłumaczona na prawie dwadzieścia języków.
Otrzymaliśmy właśnie jej polskie wydanie w tłumaczeniu Katarzyny Sarek. Ta niewielkich rozmiarów powieść wręcz zachwyca precyzją i emocjonalną surowością charakterystyczną dla ludzi Dalekiego Wschodu, a jednocześnie jest silnie zakorzeniona w kulturze Zachodu, bo dla bohaterów „Stroiciela fortepianów” stanowi ona istotną część ich życia.
Glenn Gould i Światosław Richter byli niedostosowani do świata
Bohaterów jest dwóch. Lin Siang dorobił się majątku dzięki plastikowym leżakom „made in Taiwan”. Jest jednak pogrążony w żałobie po śmierci żony, skrzypaczki, którą prowadziła też szkołę muzyczną (za pieniądze męża, rzecz jasna).
Czytaj więcej
Jedną płytę przesłuchałem ponad 100 razy, drugą tylko 50, ale dostałem ją dopiero pod choinkę.
Drugi to życiowy outsider, który mówi, że jest jak czarny fortepianowy klawisz pośród białych. Zapowiadał się na genialnego pianistę, ale nie zależało mu na systematycznej nauce ani na karierze. Z muzyką jednak nie zerwał, zarabia jako stroiciel fortepianów i w tym fachu również objawia się jego geniusz.