Jeśli prawdą jest, że dla pisarza środkiem świata okazuje się miejsce, w którym się właśnie znajduje i z którego opisuje całą otaczającą rzeczywistość, to dla Katarzyny Groniec, autorki opowieści zatytułowanej „Kundle”, tym centralnym miejscem jest miasteczko Toszek na Górnym Śląsku, między Gliwicami a Zabrzem. Tyle tylko, że to połowa prawdy, bowiem Toszek to także Tost, tak samo jak Gliwice to również Gleiwitz. Dlatego też w miejscowości, w której rozgrywa się akcja fabularna „Kundli”, spotykają się Polacy i Niemcy, a także Żydzi i Cyganie, a ponadto ci, którzy mówią o sobie, że są Ślązakami.
Narodowościowy, lecz także cywilizacyjny, kulturowy i wreszcie obyczajowy tygiel. A w tym tyglu mieszają się losy wielu osób. Oto one: Aszer, Goryl, Adam, Sophie, Fatima. Andreas. To postaci pierwszoplanowe. A ponadto postaci drugoplanowe: bliźniaczki Sylwia i Sybilla, Chaja i Aram, Alma i Józik, Ruba Erna i Paulek Szostak, no i oczywiście Prawdziwy Polak. Nikogo z nich los nie oszczędził i nie oszczędza. Historia nie patyczkowała się z nimi, potraktowała ich brutalnie. A przecież każda z tych postaci to jednak ktoś, autonomiczny podmiot własnej egzystencji.
Czytaj więcej
Katarzyna Groniec śpiewa ?klasyczne songi Conte'a, Brela, Brechta, Weila ?oraz Cave'a. W niezwykle nowoczesnej oprawie - pisze Jacek Cieślak.
Pisarka z wielkim wyczuciem i z równie wielką precyzją konstruuje świat przedstawiony. Razem z jej bohaterami poruszamy się w przestrzeni, jaką wyznaczają rzeka Kłodnica, kino Grażyna, klasztor, kościół, szpital dla psychicznie chorych, szkoła muzyczna im. Ludomira Różyckiego, zamek. Czas akcji zmienia się niczym w kalejdoskopie i obejmuje kilka dekad, a wyznacznikami tych zmian mogą być pojawiające się tu i ówdzie nazwiska Hitlera, Stalina i Putina. Ktoś trafił do Auschwitz, ktoś stracił rodzinę w Treblince, jedni próbują wyemigrować do Niemiec, drudzy do Rumunii, ktoś inny jeszcze zmaga się w Monarze z uzależnieniem. Losy przeplatają się, tak jak szczęście i nieszczęście, jak radość i cierpienie, jak życie i śmierć, zaś równolegle z losami swoich bohaterów rozgrywa się – opowiadana przez księdza Dysorza – legenda o świętym Jerzym, pogromcy smoka, patronie wędrowców, górników, artystów oraz więźniów.
Motywem regulującym rytm narracji wydaje się być motyw ciszy, pojawiający się już na pierwszej stronie, a potem co kilkanaście stron powracający. Tyle tylko, że w tym świecie: „Cisza nie jest martwa. Odwieczna Cisza jest żywa i tylko w Ciszy kiełkuje obietnica, że można się rodzić i umierać, i rodzić, i umierać, i tak w kółko”. Rzecz jednak w tym, że: „Ciszy nie da się wypowiedzieć” i z tego powodu to, co się stało i się nie odstanie, można paradoksalnie: „opisać tylko słowami, których nikt jeszcze nie wymyślił i dzięki temu nie zaburzył ich znaczenia”.