Tych opowiastek skądinąd świetnego poety i równie znakomitego literaturoznawcy, w młodości przedstawiciela Nowej Fali, jest sto.
Zjawiają się w nich postaci znane już z „Trochę innych historii” z 2016 r., a więc: profesor Ryszard Piotrowski, poeta Mieczysław Struna, prozaik Paweł Mściński, krytyk Walerian Mostowski, filozof Piotr Miszczyk, informatyk Krzysztof Soroka, inżynier Jarosław Mamroń, doktor habilitowany Przemysław Białek, dziennikarz Wyrajski czy kosmetolog Andrzej Komen.
Dyskutują, kłócą się, piszą, czytają. No, chyba że nie piszą i nie czytają. Wtedy oglądają mecz piłki nożnej lub siedzą w więzieniu, piją wódkę lub rozważają różnicę między whisky a bimbrem.
W większości bohaterami prozy Szarugi są twórcy, myśliciele, intelektualiści, nie znaczy to jednak, że wszystko, co się z nimi dzieje, dzieje się na poważnie. Wręcz przeciwnie. Szaruga opowiada rzeczywistość, w której żyje na sposób groteskowy, z czarnym, by nie powiedzieć – wisielczym – humorem jest za pan brat. Przykładem tego lapidarna relacja ze zjazdu „naszej klasy” z okazji 30-lecia matury, opis jednoosobowej manifestacji na głównym placu miasta, sprawozdanie z pogrzebu malarza Stanisława Puleta czy z jubileuszu poety Antoniego, a nawet z wyprawy na Marsa. Dzieją się tutaj nie tylko rzeczy niesamowite, a więc oderwane od życia, ale także z głównego nurtu życia, czyli jak najbardziej polityczne. Narratorowi Szarugi śni się, że został posłem, co wszak nie jest tak nieprawdopodobne, potem spotyka on na spacerze w lesie prezydenta, marzącego, aby zostać wybrany na trzecią kadencję, wreszcie bierze udział w demonstracji pod parlamentem, do której wychodzi premier we własnej osobie. Koniec końców: „kto ma wybuchnąć – wybuchnie, choćby nie wiem co”. Tu nawet papugi przeklinają „wulgarnie i antypaństwowo”