Ale biskupi nie muszą myśleć schematem pełnych kadencji. Żadne prawo nie zabrania wybrania im przewodniczącego np. na trzy lata. A wtedy do puli powraca abp Stanisław Budzik, niegdyś przez ponad cztery lata sekretarz generalny KEP, znający języki, członek Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i KEP oraz watykańskiej Dykasterii ds. Kultury i Edukacji. I kto wie, czy właśnie 72-letni metropolita lubelski nie będzie „czarnym koniem” tych wyborów.
Dodatkowym argumentem przemawiającym za jego kandydaturą, który biskupi mogą brać pod uwagę jest fakt, że abp Budzik w czasie poprzednich rządów PO-PSL był w zespole, który rozmawiał m.in. z Donaldem Tuskiem na temat zmian w funduszu kościelnym. Dysponuje zatem cenną wiedzą, która może się przydać przy kolejnym podejściu do tematu.
Uzupełnieniem w roli wiceprzewodniczącego mógłby być w tej sytuacji abp Józef Guzdek, który również z tą ekipą rządową – jako biskup polowy przy okazji reformy armii oraz reorganizacji struktur duszpasterstwa wojskowego – rozmawiał. Atutem obu hierarchów jest przy tym także to, że są otwarci na dialog i dalecy od konfrontacji.
Wielka trójka: kard. Nycz, abp Gądecki, abp Jędraszewski
Warto przy tych układankach zwrócić uwagę na jeden ważny element. Trzech hierarchów, którzy na pewno nie będą kandydowali (kard. Nycz, abp Gądecki, abp Jędraszewski), w chwili wyborów wciąż będą czynnymi członkami KEP dysponującymi nie tylko kartą wyborczą, ale przede wszystkim głosem, z którym zapewne będą liczyli się pozostali hierarchowie. Bez wątpienia można ich uznać za trójkę rozgrywających.
Dopełnieniem marcowych wyborów przewodniczącego i jego zastępcy będzie czerwcowa elekcja sekretarza generalnego. Dotychczas wybierano go z grona biskupów pomocniczych. Tu jako dobry kandydat jawi się np. biskup Grzegorz Suchodolski, biskup pomocniczy w Siedlcach, który doskonale wie jak poruszać się po korytarzach KEP – po studiach w Rzymie przez 20 lat kierował Krajowym Biurem Organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży.
Ale hierarchowie nie muszą szukać sekretarza wśród biskupów. Nowy statut KEP przewiduje bowiem, że na tą funkcję można powołać księdza, który biskupem nie jest. Statut czeka obecnie na zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej i być może przed czerwcem zmiana wejdzie w życie. Naturalnym kandydatem wydaje się tu pochodzący z archidiecezji warszawskiej ks. Jarosław Mrówczyński, obecnie zastępca sekretarza generalnego. Włada sześcioma językami, a w przeszłości pracował m.in. w sekretariacie Prymasa Polski (za czasów kard. Józefa Glempa), był już zastępcą sekretarza generalnego KEP (w czasie gdy funkcję tę pełnił abp Stanisław Budzik), kieruje też Biurem ds. Unii Europejskiej przy KEP.
Nuncjusz szuka nowych ordynariuszy
Zmiany w KEP są ważne. Dotyczą jednak głównie relacji episkopatu ze Stolicą Apostolską oraz rządem. Można je określić mianem administracyjno-technicznych. Ich rezultat pokaże jednak czy Kościół pójdzie drogą mądrego i spokojnego dialogu czy raczej drogą konfrontacji.
Z punktu widzenia misji Kościoła ważniejsze zmiany nastąpią na poziomie diecezji. Żaden z członków prezydium KEP nie ma bowiem jakiegokolwiek przełożenia na biskupów diecezjalnych, którzy samodzielnie kierują powierzonymi im strukturami, w których większe znaczenie ma codzienna praca w duszpasterstwie, wizytacje w parafiach i spotkania z wiernymi, problemy kadrowe, aniżeli polityka. I tu Kościół czeka prawdziwa rewolucja.
Aktualnie nuncjusz apostolski, abp Antonio G. Filipazzi prowadzi proces wyłaniania kandydatów na cztery diecezje. W grudniu ub. roku do dyspozycji papieża oddał się kard. Kazimierz Nycz, lada moment wiek emerytalny osiągną abp Marek Jędraszewski i abp Stanisław Gądecki. Po rezygnacji bp. Grzegorza Kaszaka ordynariusza nie ma diecezja sosnowiecka. W grudniu wiek emerytalny osiągnie z kolei biskup elbląski Jacek Jezierski. Na dodatek w kręgach kościelnych pojawiła się przed kilkoma dniami informacja, że od dwóch ordynariuszy, oskarżanych o zaniedbania przy wyjaśnianiu spraw pedofilskich, papież Franciszek zażądał złożenia rezygnacji.
Jeśli informacja ta potwierdzi się, będzie to oznaczało, że zmiany biskupów nastąpią w tym roku nie w pięciu lecz w siedmiu diecezjach. Trzeba mieć jednak na uwadze to, że nowych rządców dla wspomnianych diecezji papież może wziąć (i zapewne weźmie) z grona dotychczasowych ordynariuszy, a to będzie oznaczało zmiany w kolejnych diecezjach.
Kto do Warszawy, Krakowa, Poznania?
Nie będą one natychmiastowe lecz stopniowe. Kard. Nycz oddał się do dyspozycji papieża, ale wiek emerytalny osiągnie dopiero w lutym przyszłego roku. Franciszek może jego następcę wskazać w kwietniu, czerwcu, wrześniu, a nawet na początku przyszłego roku. Abp Jędraszewski 75 lat kończy w lipcu, abp Gądecki w październiku.
Nowych metropolitów w Krakowie i Poznaniu można spodziewać się w tym czasie. Ale obaj hierarchowie są delegatami KEP na Synod o synodalności, którego druga sesja odbywała się będzie w Rzymie w październiku. I choć prawo kanoniczne zezwala na to, by delegatem na Synod był także biskup-senior, to Franciszek może wstrzymać się ze zmianami do jego zakończenia. To jego suwerenna decyzja, do której nikt go zmusić nie może.
Ale giełda potencjalnych następców trwa. W grupie biskupów, którzy mogą się przeprowadzić wymienia się np. kard. Grzegorza Rysia, abp. Wojciecha Polaka, bp. Marka Solarczyka, bp. Damiana Bryla, bp. Wiesława Śmigla, czy nawet abp. Mieczysława Mokrzyckiego, byłego sekretarza Jana Pawła II, który dziś kieruje archidiecezją lwowską na Ukrainie, a wedle niektórych źródeł miałby wrócić do Polski. Niektórzy wieszczą też powrót nad Wisłę kard. Konrada Krajewskiego. W sumie nowych biskupów może dostać nawet 12 z 42 diecezji. Po tych roszadach tylko w kilku rządzili będą biskupi wyznaczeni jeszcze przez Jana Pawła II lub Benedykta XVI.
Czy nowy metropolita krakowski będzie kardynałem?
Tu sprawa się nieco gmatwa, bo prawo kanoniczne, przy obsadzie stolic diecezjalnych obliguje nuncjusza apostolskiego do tego, by zanim prześle do Rzymu kandydatury na ordynariuszy, skonsultował się z przewodniczącym KEP. Choć nie jest wykluczone, że abp Filipazzi już takowe konsultacje przeprowadził, to jednak bardziej prawdopodobne, że czeka na to aż biskupi „poukładają” się w obrębie KEP. Zwłaszcza, że jego znajomość Kościoła nad Wisłą, a co za tym idzie pracujących tu biskupów, jest co najmniej skromna. Swoją misję w Polsce zaczął na początku października ub. roku i jak dotąd wziął udział w jednym Zebraniu Plenarnym KEP.
Oczywiście obsada nuncjatury nie zmieniła się diametralnie i są tam ludzie, którzy dobrze znają układy wewnątrz KEP, ale to ostatecznie nuncjusz decyduje o tym jakie kandydatury do Rzymu przesłać. Może zatem z tym zwlekać do czasu wyłonienia nowego prezydium KEP, by poznać zdanie nie tylko odchodzących, ale także tych, którzy przez kilka lat będą kreowali zewnętrzną politykę polskiego Kościoła. Wydaje się to istotne na pewno w odniesieniu do obsady Warszawy, czy Krakowa, w którym wielka jest tęsknota za tym, by metropolita znów nosił na głowie kardynalski kapelusz.
Franciszek mógłby na te tęsknoty odpowiedzieć w sposób najprostszy z możliwych: posyłając do Warszawy i Krakowa dwóch czynnych dziś polskich kardynałów, czyli Rysia i Krajewskiego. Jeśli tak nie zrobi, to nowi rządcy tych diecezji na kardynalskie kapelusze mogą trochę poczekać. Ale wcale nie jest pewne, że je dostaną. Do Kolegium Kardynalskiego do dziś nie włączono arcybiskupów, których tradycyjnie w przeszłości papieże do tego grona powoływali (np. metropolita Mediolanu, czy właśnie Krakowa).
Poza tym Polska ma dziś w porównaniu do innych krajów „nadreprezentację” w papieskim senacie. Spośród pięciu polskich kardynałów prawo udziału w konklawe ma obecnie czterech – dwóch kurialistów (kard. Stanisław Ryłko i kard. Konrad Krajewski) oraz dwóch krajowych (kard. Grzegorz Ryś i kard. Kazimierz Nycz). Najstarszy z tej czwórki kard. Ryłko prawo udziału w konklawe straci za dwa lata, a i wtedy nie jest powiedziane, że w Kolegium Kardynalskim zastąpi go Polak.
Kto ustawia polski Kościół?
Za głównego architekta dotychczasowej polityki Franciszka w odniesieniu do Polski uchodzi – przynajmniej nad Tybrem papieski jałmużnik, kard. Konrad Krajewski. W Watykanie opowiadana jest nawet anegdota, że gdy do papieża wkraczał kard. Marc Ouellet – do kwietnia 2023 r. prefekt Dykasterii ds. Biskupów – z nominacjami dla polskich diecezji słyszał od Franciszka pytanie: „Ma Corrado lo’sa?” (Ale Konrad wie?). „Si, si” – potwierdził kardynał prefekt. „Va bene” – Franciszek kończył temat i płynnie przechodził do innych kwestii. W listopadzie 2020 r. na członka Dykasterii ds. Biskupów powołano ówczesnego arcybiskupa – dziś kardynała – Grzegorza Rysia, który wedle niektórych źródeł ma być drugim „personalnym”.
Wydaje się jednak, że rola obu hierarchów jest nieco wyolbrzymiana. Papież, owszem, może się ich radzić, ale odpowiedzi na to jak wygląda sytuacja w danej diecezji, jakie są jej bolączki, pilne potrzeby, a co za tym idzie jakiego duszpasterza potrzebuje ma przede wszystkim w sprawozdaniach, jakie przy okazji wizyt „ad limina” zobowiązani są przedstawiać wszyscy biskupi. Ostatnie takie sprawozdania polscy hierarchowie składali jesienią 2021 roku, więc są dość świeże. Zanim jakakolwiek kandydatura trafi na papieskie biurko przejdzie drobiazgową procedurę w Dykasterii ds. Biskupów.
Poza tym liczy się także głos ustępującego biskupa. Franciszek ma też obok siebie abp. Salvatore Pennacchio, byłego nuncjusza, który siedmioletnią misję w Polsce skończył w połowie ub. roku. Krąg osób, z którymi może się konsultować jest zatem dość duży. I co najistotniejsze: nie wiążą go żadne terminy. Zmiany może przeprowadzić w dowolnym momencie. Czy wpisze się w potrzeby i oczekiwania Kościoła w Polsce?