Tomasz Krzyżak: Kto zastąpi arcybiskupów Gądeckiego i Jędraszewskiego na czele KEP?

Hierarchowie szukają kandydatów do władz Konferencji Episkopatu Polski. Ze stanowisk odchodzą arcybiskupi Stanisław Gądecki i Marek Jędraszewski. Obaj w tym roku powinni też odejść na emerytury. Jaka w nowej rzeczywistości będzie polityka KEP?

Publikacja: 09.02.2024 13:27

Tomasz Krzyżak: Kto zastąpi arcybiskupów Gądeckiego i Jędraszewskiego na czele KEP?

Foto: PAP/Waldemar Deska

Kościół w Polsce czeka w tym roku prawdziwa rewolucja personalna. Części zmian dokonają sami biskupi, część będzie dziełem papieża Franciszka. Będą one zachodziły stopniowo, ale bez wahania można o nich powiedzieć, że pokażą kierunki, w których będzie zmierzał Kościół.

W relacjach z państwem na poziomie politycznym oraz na poziomie religijnym w codziennej pracy duszpastersko-ewangelizacyjnej. Chcąc nie chcąc oba te poziomy się przenikają i sporo zależy od ich wzajemnych relacji.

  • Jakie zmiany czekają w tym roku polski Episkopat?
  • Czy w relacjach z władzą hierarchowie powinni przyjąć model spokojnego dialogu, czy raczej konfrontacji?
  • Co dzieli biskupów?
  • Jak przebiegają linie podziałów w Konferencji Episkopatu Polski?
  • Kto może zastąpić abp. Stanisława Gądeckiego w roli przewodniczącego KEP?
  • Których biskupów Franciszek może wysłać do Poznania, Krakowa, Warszawy?
  • Czy są hierarchowie, którzy podpowiadają papieżowi na kogo postawić?

Stanisław Gądecki, Marek Jędraszewski, Artur Miziński — znani arcybiskupi odchodzą z władz Episkopatu

Już za nieco ponad miesiąc abp Stanisław Gądecki przestanie być przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski (KEP), z funkcji wiceprzewodniczącego odejdzie zaś abp Marek Jędraszewski. Obaj nie mogą ponownie brać udziału w wyborach, bo raz, że pełnili swoje funkcje przez pełne dwie kadencje, a prawo nie zezwala na trzecią, dwa, że obaj osiągają w tym roku wiek emerytalny i są zobowiązani oddać się do dyspozycji papieża. W czerwcu z kolei kończy się druga kadencja sekretarza generalnego KEP, bp. Artura Mizińskiego, który również nie może zostać ponownie wybrany.

Taka sytuacja będzie miała miejsce po raz pierwszy od roku 1989, gdy w KEP wprowadzono wybory. To ciekawostka warta odnotowania w historii Kościoła. Istotniejsze wydaje się, że wybory nowych władz KEP będą odbywały się w dość trudnym momencie tej historii.

Skończył się czas dobrych relacji z władzą

W ostatnich latach Kościół był w dość komfortowej sytuacji. Stosunki z rządzącą przez osiem lat Zjednoczoną Prawicą układały się dobrze, a między tronem i ołtarzem nie było wrogości. Państwo chętnie finansowało różne kościelne projekty. Władza podpierała się nauczaniem Kościoła, niekiedy obwołując się wręcz jego obrońcą. Niektórzy hierarchowie dystansowali się od tych działań, inni legitymizowali je w swoich publicznych wystąpieniach. Była to jednak sytuacja diametralnie różna od tej z lat 2007-2015, gdy przy władzy była Platforma Obywatelska, która niejednokrotnie wchodziła w spory z Kościołem – np. w kwestiach konwencji stambulskiej, czy finansowania in vitro.

Czytaj więcej

Opiłowywanie katolików czas zacząć

Dziś de facto mamy powrót do tamtej rzeczywistości. Nowa koalicja już w czasie kampanii wyborczej mówiła o konieczności rozdzielenia Kościoła od państwa, likwidacji Funduszu Kościelnego.

Na realizację tych zapowiedzi nie trzeba było długo czekać. Ministerstwo edukacji już zapowiedziało ograniczenie liczby godzin religii w szkołach, na pierwszy plan powraca kwestia finansowania kościołów i związków wyznaniowych (w piątek po raz pierwszy miał się zebrać powołany przez rząd Zespół ds. Funduszu Kościelnego), w tle czai się zaś ewentualna renegocjacja konkordatu. Dorzućmy do tego jeszcze debatę na temat pigułki „dzień po”, czy aborcji do 12. tygodnia.

Na to nakładają się wewnętrzne problemy Kościoła: postępująca sekularyzacja społeczeństwa, rosnąca liczba rozwodów, zmniejszająca się z roku na rok liczba powołań, itd.

Co dzieli polskich biskupów?

Sprawy te dzielą nie tylko społeczeństwo, ale także hierarchów. Jedni bowiem stoją na stanowisku, że we wszystkich tych kwestiach trzeba być twardym i nieustępliwym, inni zaś uważają je za istotne, ale – jak się wydaje – próbują je ostrożnie wyważyć i unikają konfrontacji. Bardziej zajmuje ich kwestia duszpasterstwa aniżeli obrona twierdzy.

Weźmy np. kwestię religii w szkołach. Kard. Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, w wywiadzie dla radia TOK FM mówi, że dobrze byłoby gdyby takie pomysły rząd ogłaszał po „jakichś konsultacjach ze stroną kościelną”, bo one „nie muszą mieć formy jakiegoś wizualnego konfliktu”, ale zaraz potem dodaje, że „problemem nie jest religia w szkołach, tylko brak oferty dla młodych przy parafii”. – Jeśli religia w szkole zostanie – będę się bardzo cieszył. Ale nie to jest ważne, gdzie będą odbywały się lekcje religii – stwierdza w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” i tłumaczy, że „można uczyć religii w szkołach, ale nauka religii nie jest formą tego, co jest najistotniejsze, czyli ewangelizacji, prowadzenia do sakramentów”. – Jeśli nie znajdziemy na to sposobu – kryzys w Kościele będzie się pogłębiał, nie malał – diagnozuje.

Niemal w tym samym czasie biskup kielecki, Jan Piotrowski, w liście do diecezjan wspomina o nieprzychylnym klimacie, jak tworzą politycy wokół religii w szkole i wzywa do modlitwy „o poszanowanie praw polskich obywateli i zagwarantowanie dostępu do szkolnych zajęć religii”. Podkreśla przy tym, że w dziejach Polski zakazywano już nauki religii w szkole i gdyby sytuacja się powtórzyła byłaby „powrotem do niechlubnych kart polskiej historii”.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Trudny rok Kościoła, choć schizmy nie będzie

Podczas pasterki w grudniu 2023 roku na Wawelu metropolita krakowski, abp Marek Jędraszewski mówi o ludziach, którzy „pragną nas na nowo wprowadzić w czasy ciemności PRL-u poprzez usuwanie krzyży i stajenek betlejemskich z niektórych polskich urzędów”, i że musimy „chronić się przed różnego rodzaju czerwonymi gwiazdami, znanymi nam z komunistycznej przeszłości, a także przed współczesnymi gwiazdkami”.

W tym samym czasie metropolita katowicki, abp. Adrian Galbas podkreślając, że można się różnić i spierać, ale zawsze widząc w drugim jego godność, stawia pytania o to czy Polsce nie jest dziś potrzebny nowy okrągły stół. „Przestrzeń spokojnego spotkania i rozsądnego dialogu? Tylko czy znajdzie się ktoś, kto go zbuduje? Czy znajdzie się ktoś, kto do niego zaprosi?” – pyta.

Kto ma szansę stanąć na czele Episkopatu?

W tej dość skomplikowanej sytuacji, gdy z jednej strony trzeba stać na straży depozytu wiary, z drugiej dbać o wewnętrzną jedność, z trzeciej zaś prowadzić jakieś rozmowy z władzą, których uniknąć przecież się nie da, znalezienie przewodniczącego może być arcytrudne. Tymczasem ławka jest dość krótka.

Konferencję Episkopatu Polski tworzy dziś w sumie 96 biskupów, ale przewodniczącym może zostać tylko ordynariusz – tych, łącznie z trzema biskupami obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, jest 44 (wakat jest w diecezji sosnowieckiej). Dotychczasowa praktyka, obserwowana także w innych episkopatach, pokazuje jednak, że przewodniczącymi zostają arcybiskupi, stojący na czele jakiejś metropolii. Tych mamy w Polsce w obrządku łacińskim 14, ale trzech, wybierających się na emerytury hierarchów (kard. Kazimierz Nycz, abp Stanisław Gądecki, abp Marek Jędraszewski) nie będzie branych pod uwagę. Szans wyboru nie ma też abp Andrzej Dzięga, metropolita szczeciński, za którym ciągną się niewyjaśnione dotąd oskarżenia zaniedbań w sprawach pedofilskich. Trzech kolejnych hierarchów (abp Stanisław Budzik, abp Adam Szal, abp Wacław Depo) przekroczyło już 70. rok życia i nie będą w stanie ukończyć pełnej pięcioletniej kadencji w KEP. 

Zostaje zatem siedmiu. Trzech (abp Tadeusz Wojda, abp Józef Guzdek, abp Józef Kupny) mogliby pełnić funkcję przez jedną kadencję. Czterech (kard. Grzegorz Ryś, abp Józef Górzyński, abp Wojciech Polak i abp Adrian Galbas) nawet dwie.

Czytaj więcej

Abp Gądecki apeluje ws. aborcji i pigułki "dzień po". "Opowiedzcie się za życiem"

Konserwatywne skrzydło bez kandydata

To potencjalni kandydaci – przy założeniu, że będą pełnili funkcję przez pełną kadencję. Ale prawo głosowania mają wszyscy biskupi – obecnie 96. Większość (51) sakrę biskupią otrzymała od Franciszka, ale w praktyce niewiele to znaczy. Linie podziału – co już zasygnalizowano – przebiegają w KEP nieco inaczej. Silna jest w niej grupa „twardych”, których liderem jest dziś abp Jędraszewski. Silna jest też grupa „postępowców”, której liderem dziś wydaje się kard. Nycz, za którym sytuują się kard. Ryś, abp Polak czy abp Galbas. Największa jest jednak chyba grupa „niezdecydowanych”, którzy pójdą za tymi, którzy będą mieli większość.

„Postępowcy” mają w grupie potencjalnych elektorów dużą reprezentację. Ale jeśli zerknąć do „najtwardszych” to kandydata brak. Można byłoby co prawda sięgnąć po abp Depo, któremu po osiągnieciu wieku emerytalnego do końca kadencji przewodniczącego pozostałoby pół roku, ale na stanowisku szefa KEP nie bez znaczenia są też znajomość języków obcych, kontakty z biskupami zza granicy, czy sprawne poruszanie się po watykańskich korytarzach. Tych atutów metropolita częstochowski w rękach nie ma.

Mają je za to kard. Ryś (choćby z racji tego, że jest członkiem dwóch watykańskich dykasterii, w tym Dykasterii ds. Biskupów), abp Polak (doświadczenie na stanowisku Sekretarza Generalnego KEP, studia w Rzymie), abp Galbas (dobre kontakty zagraniczne, doświadczenie z Synodu o synodalności), abp Górzyński (studia w Rzymie).

Kontakty za granicą, a także doświadczenie w rozmowach z politykami (w tym z obecnej ekipy rządzącej) ma też abp Józef Guzdek, a watykańskie korytarze najlepiej przetarte ma abp Tadeusz Wojda, który nad Tybrem spędził łącznie 29 lat, a od 2018 r. jest także członkiem Kościelnej Komisji Konkordatowej.

Arcybiskup Stanisław Budzik „czarnym koniem”?

Notowania kard. Rysia – po tym jak dostał kapelusz kardynalski – w KEP wzrosły. Ale wzrosła też liczba obowiązków w dykasteriach. Mało prawdopodobne, by zgodził się na ewentualny wybór. Pod uwagę mogą być zatem brani abp Wojciech Polak i abp Adrian Galbas – obaj mają przed sobą co najmniej 15 lat kościelnej kariery, i to co na zewnątrz może wydawać się atutem, wewnątrz KEP niekoniecznie. Poza tym obaj za mocno kojarzeni są z nurtem postępowym, acz np. abp Polak jest członkiem Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i KEP – jedynym w tym gremium (poza bp. Arturem Mizińskim, który jest jej członkiem z racji funkcji sekretarza generalnego), który w ciągu najbliższych trzech lat nie przejdzie na emeryturę.

Czytaj więcej

Abp Grzegorz Ryś: Bez kobiet w sferze publicznej Kościół będzie bezduszny

Wydaje się zatem, że biskupi będą szukali kandydata, który będzie w stanie „pogodzić” zwaśnione skrzydła. Kandydata środka. W grze zostają zatem abp Tadeusz Wojda, abp Józef Guzdek i abp Józef Górzyński. I któryś z tej trójki w prezydium KEP raczej się znajdzie.

Ale biskupi nie muszą myśleć schematem pełnych kadencji. Żadne prawo nie zabrania wybrania im przewodniczącego np. na trzy lata. A wtedy do puli  powraca abp Stanisław Budzik, niegdyś przez ponad cztery lata sekretarz generalny KEP, znający języki, członek Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i KEP oraz watykańskiej Dykasterii ds. Kultury i Edukacji. I kto wie, czy właśnie 72-letni metropolita lubelski nie będzie „czarnym koniem” tych wyborów.

Dodatkowym argumentem przemawiającym za jego kandydaturą, który biskupi mogą brać pod uwagę jest fakt, że abp Budzik w czasie poprzednich rządów PO-PSL był w zespole, który rozmawiał m.in. z Donaldem Tuskiem na temat zmian w funduszu kościelnym. Dysponuje zatem cenną wiedzą, która może się przydać przy kolejnym podejściu do tematu.

Uzupełnieniem w roli wiceprzewodniczącego mógłby być w tej sytuacji abp Józef Guzdek, który również z tą ekipą rządową – jako biskup polowy przy okazji reformy armii oraz reorganizacji struktur duszpasterstwa wojskowego – rozmawiał. Atutem obu hierarchów jest przy tym także to, że są otwarci na dialog i dalecy od konfrontacji.

Wielka trójka: kard. Nycz, abp Gądecki, abp Jędraszewski

Warto przy tych układankach zwrócić uwagę na jeden ważny element. Trzech hierarchów, którzy na pewno nie będą kandydowali (kard. Nycz, abp Gądecki, abp Jędraszewski), w chwili wyborów wciąż będą czynnymi członkami KEP dysponującymi nie tylko kartą wyborczą, ale przede wszystkim głosem, z którym zapewne będą liczyli się pozostali hierarchowie. Bez wątpienia można ich uznać za trójkę rozgrywających.

Dopełnieniem marcowych wyborów przewodniczącego i jego zastępcy będzie czerwcowa elekcja sekretarza generalnego. Dotychczas wybierano go z grona biskupów pomocniczych. Tu jako dobry kandydat jawi się np. biskup Grzegorz Suchodolski, biskup pomocniczy w Siedlcach, który doskonale wie jak poruszać się po korytarzach KEP – po studiach w Rzymie przez 20 lat kierował Krajowym Biurem Organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży.

Ale hierarchowie nie muszą szukać sekretarza wśród biskupów. Nowy statut KEP przewiduje bowiem, że na tą funkcję można powołać księdza, który biskupem nie jest. Statut czeka obecnie na zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej i być może przed czerwcem zmiana wejdzie w życie. Naturalnym kandydatem wydaje się tu pochodzący z archidiecezji warszawskiej ks. Jarosław Mrówczyński, obecnie zastępca sekretarza generalnego. Włada sześcioma językami, a w przeszłości pracował m.in. w sekretariacie Prymasa Polski (za czasów kard. Józefa Glempa), był już zastępcą sekretarza generalnego KEP (w czasie gdy funkcję tę pełnił abp Stanisław Budzik), kieruje też Biurem ds. Unii Europejskiej przy KEP.

Nuncjusz szuka nowych ordynariuszy

Zmiany w KEP są ważne. Dotyczą jednak głównie relacji episkopatu ze Stolicą Apostolską oraz rządem. Można je określić mianem administracyjno-technicznych. Ich rezultat pokaże jednak czy Kościół pójdzie drogą mądrego i spokojnego dialogu czy raczej drogą konfrontacji.

Z punktu widzenia misji Kościoła ważniejsze zmiany nastąpią na poziomie diecezji. Żaden z członków prezydium KEP nie ma bowiem jakiegokolwiek przełożenia na biskupów diecezjalnych, którzy samodzielnie kierują powierzonymi im strukturami, w których większe znaczenie ma codzienna praca w duszpasterstwie, wizytacje w parafiach i spotkania z wiernymi, problemy kadrowe, aniżeli polityka. I tu Kościół czeka prawdziwa rewolucja.

Czytaj więcej

Papież mianował nowego nuncjusza w Polsce. Wcześniej był on nuncjuszem w Nigerii

Aktualnie nuncjusz apostolski, abp Antonio G. Filipazzi prowadzi proces wyłaniania kandydatów na cztery diecezje. W grudniu ub. roku do dyspozycji papieża oddał się kard. Kazimierz Nycz, lada moment wiek emerytalny osiągną abp Marek Jędraszewski i abp Stanisław Gądecki. Po rezygnacji bp. Grzegorza Kaszaka ordynariusza nie ma diecezja sosnowiecka. W grudniu wiek emerytalny osiągnie z kolei biskup elbląski Jacek Jezierski. Na dodatek w kręgach kościelnych pojawiła się przed kilkoma dniami informacja, że od dwóch ordynariuszy, oskarżanych o zaniedbania przy wyjaśnianiu spraw pedofilskich, papież Franciszek zażądał złożenia rezygnacji.

Jeśli informacja ta potwierdzi się, będzie to oznaczało, że zmiany biskupów nastąpią w tym roku nie w pięciu lecz w siedmiu diecezjach. Trzeba mieć jednak na uwadze to, że nowych rządców dla wspomnianych diecezji papież może wziąć (i zapewne weźmie) z grona dotychczasowych ordynariuszy, a to będzie oznaczało zmiany w kolejnych diecezjach.

Kto do Warszawy, Krakowa, Poznania?

Nie będą one natychmiastowe lecz stopniowe. Kard. Nycz oddał się do dyspozycji papieża, ale wiek emerytalny osiągnie dopiero w lutym przyszłego roku. Franciszek może jego następcę wskazać w kwietniu, czerwcu, wrześniu, a nawet na początku przyszłego roku. Abp Jędraszewski 75 lat kończy w lipcu, abp Gądecki w październiku.

Nowych metropolitów w Krakowie i Poznaniu można spodziewać się w tym czasie. Ale obaj hierarchowie są delegatami KEP na Synod o synodalności, którego druga sesja odbywała się będzie w Rzymie w październiku. I choć prawo kanoniczne zezwala na to, by delegatem na Synod był także biskup-senior, to Franciszek może wstrzymać się ze zmianami do jego zakończenia. To jego suwerenna decyzja, do której nikt go zmusić nie może.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Rezygnacja kard. Kazimierza Nycza otwiera proces dużych zmian w Kościele

Ale giełda potencjalnych następców trwa. W grupie biskupów, którzy mogą się przeprowadzić wymienia się np. kard. Grzegorza Rysia, abp. Wojciecha Polaka, bp. Marka Solarczyka, bp. Damiana Bryla, bp. Wiesława Śmigla, czy nawet abp. Mieczysława Mokrzyckiego, byłego sekretarza Jana Pawła II, który dziś kieruje archidiecezją lwowską na Ukrainie, a wedle niektórych źródeł miałby wrócić do Polski. Niektórzy wieszczą też powrót nad Wisłę kard. Konrada Krajewskiego. W sumie nowych biskupów może dostać nawet 12 z 42 diecezji. Po tych roszadach tylko w kilku rządzili będą biskupi wyznaczeni jeszcze przez Jana Pawła II lub Benedykta XVI.

Czy nowy metropolita krakowski będzie kardynałem?

Tu sprawa się nieco gmatwa, bo prawo kanoniczne, przy obsadzie stolic diecezjalnych obliguje nuncjusza apostolskiego do tego, by zanim prześle do Rzymu kandydatury na ordynariuszy, skonsultował się z przewodniczącym KEP. Choć nie jest wykluczone, że abp Filipazzi już takowe konsultacje przeprowadził, to jednak bardziej prawdopodobne, że czeka na to aż biskupi „poukładają” się w obrębie KEP. Zwłaszcza, że jego znajomość Kościoła nad Wisłą, a co za tym idzie pracujących tu biskupów, jest co najmniej skromna. Swoją misję w Polsce zaczął na początku października ub. roku i jak dotąd wziął udział w jednym Zebraniu Plenarnym KEP.

Oczywiście obsada nuncjatury nie zmieniła się diametralnie i są tam ludzie, którzy dobrze znają układy wewnątrz KEP, ale to ostatecznie nuncjusz decyduje o tym jakie kandydatury do Rzymu przesłać. Może zatem z tym zwlekać do czasu wyłonienia nowego prezydium KEP, by poznać zdanie nie tylko odchodzących, ale także tych, którzy przez kilka lat będą kreowali zewnętrzną politykę polskiego Kościoła. Wydaje się to istotne na pewno w odniesieniu do obsady Warszawy, czy Krakowa, w którym wielka jest tęsknota za tym, by metropolita znów nosił na głowie kardynalski kapelusz.

Czytaj więcej

Jan Romanowski: Rezygnacja kard. Kazimierza Nycza to szansa na pozytywną zmianę w polskim Kościele

Franciszek mógłby na te tęsknoty odpowiedzieć w sposób najprostszy z możliwych: posyłając do Warszawy i Krakowa dwóch czynnych dziś polskich kardynałów, czyli Rysia i Krajewskiego. Jeśli tak nie zrobi, to nowi rządcy tych diecezji na kardynalskie kapelusze mogą trochę poczekać. Ale wcale nie jest pewne, że je dostaną. Do Kolegium Kardynalskiego do dziś nie włączono arcybiskupów, których tradycyjnie w przeszłości papieże do tego grona powoływali (np. metropolita Mediolanu, czy właśnie Krakowa).

Poza tym Polska ma dziś w porównaniu do innych krajów „nadreprezentację” w papieskim senacie. Spośród pięciu polskich kardynałów prawo udziału w konklawe ma obecnie czterech – dwóch kurialistów (kard. Stanisław Ryłko i kard. Konrad Krajewski) oraz dwóch krajowych (kard. Grzegorz Ryś i kard. Kazimierz Nycz). Najstarszy z tej czwórki kard. Ryłko prawo udziału w konklawe straci za dwa lata, a i wtedy nie jest powiedziane, że w Kolegium Kardynalskim zastąpi go Polak.

Kto ustawia polski Kościół?

Za głównego architekta dotychczasowej polityki Franciszka w odniesieniu do Polski uchodzi – przynajmniej nad Tybrem papieski jałmużnik, kard. Konrad Krajewski. W Watykanie opowiadana jest nawet anegdota, że gdy do papieża wkraczał kard. Marc Ouellet – do kwietnia 2023 r. prefekt Dykasterii ds. Biskupów – z nominacjami dla polskich diecezji słyszał od Franciszka pytanie: „Ma Corrado lo’sa?” (Ale Konrad wie?). „Si, si” – potwierdził kardynał prefekt. „Va bene” – Franciszek kończył temat i płynnie przechodził do innych kwestii. W listopadzie 2020 r. na członka Dykasterii ds. Biskupów powołano ówczesnego arcybiskupa – dziś kardynała – Grzegorza Rysia, który wedle niektórych źródeł ma być drugim „personalnym”.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Polak nie będzie kolejnym papieżem. Z kilku powodów

Wydaje się jednak, że rola obu hierarchów jest nieco wyolbrzymiana. Papież, owszem, może się ich radzić, ale odpowiedzi na to jak wygląda sytuacja w danej diecezji, jakie są jej bolączki, pilne potrzeby, a co za tym idzie jakiego duszpasterza potrzebuje ma przede wszystkim w sprawozdaniach, jakie przy okazji wizyt „ad limina” zobowiązani są przedstawiać wszyscy biskupi. Ostatnie takie sprawozdania polscy hierarchowie składali jesienią 2021 roku, więc są dość świeże. Zanim jakakolwiek kandydatura trafi na papieskie biurko przejdzie drobiazgową procedurę w Dykasterii ds. Biskupów.

Poza tym liczy się także głos ustępującego biskupa. Franciszek ma też obok siebie abp. Salvatore Pennacchio, byłego nuncjusza, który siedmioletnią misję w Polsce skończył w połowie ub. roku. Krąg osób, z którymi może się konsultować jest zatem dość duży. I co najistotniejsze: nie wiążą go żadne terminy. Zmiany może przeprowadzić w dowolnym momencie. Czy wpisze się w potrzeby i oczekiwania Kościoła w Polsce?

Kościół w Polsce czeka w tym roku prawdziwa rewolucja personalna. Części zmian dokonają sami biskupi, część będzie dziełem papieża Franciszka. Będą one zachodziły stopniowo, ale bez wahania można o nich powiedzieć, że pokażą kierunki, w których będzie zmierzał Kościół.

W relacjach z państwem na poziomie politycznym oraz na poziomie religijnym w codziennej pracy duszpastersko-ewangelizacyjnej. Chcąc nie chcąc oba te poziomy się przenikają i sporo zależy od ich wzajemnych relacji.

Pozostało 98% artykułu
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale widać przy okazji słabość polskiego Kościoła