Jednak jeszcze na początku lutego amerykańska Foreign Policy oceniała, że Kreml zebrał do przyszłego ataku 1,8 tys. czołgów, prawie 4 tys. wozów bojowych, 400 samolotów i 300 helikopterów. Na razie nikt ich na froncie nie widział.
„W ciągu roku wojny na Ukrainie Rosja straciła połowę nowoczesnych czołgów. (…) Z powodu wysokich strat armia była zmuszona wyciągać z magazynów stare maszyny i posyłać je do walki” – opisuje rosyjskie rezerwy londyński International Institute for Strategic Studies. Jeśli więc nawet Rosjanie zebrali na zapleczu masę czołgów, to większość z nich jest bardzo przestarzała.
Instytut podliczył też, że Rosjanie stracili do 8 proc. samolotów, a w niektórych kategoriach nawet do 15 proc. Obecnie rosyjskie lotnictwo unika jak może przelatywania linii frontu, bojąc się ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. – Zdecydowaliśmy się zmienić taktykę. (…) Ukraińcy będą je masowo zestrzeliwać, ale i tak ich armia będzie miała kłopoty – zapowiadał niezależnemu wydaniu „Ważnyje istorii” urzędnik rosyjskiego ministerstwa obrony.
Za wszelką cenę
– Dzisiaj rosyjski sztab generalny nie jest stanie zebrać silnej grupy uderzeniowej, która mogłaby przebić naszą obronę na jakimś odcinku. (…) Cały czas próbują atakować falami piechoty, praktycznie bez wsparcia broni pancernej, tylko poprzez zwiększanie ilości ludzi posyłanych do ataku – mówi ukraiński ekspert Ołeh Żdanow. Wyjątek stanowił właśnie Wuhledar, gdzie w zeszłym tygodniu Ukraińcy rozgromili oddziały rosyjskiej piechoty morskiej, niszcząc w ciągu jednego dnia ponad 30 czołgów i wozów bojowych.
Ogromne straty powodują demoralizację w poszczególnych oddziałach. W ciągu ostatniego miesiąca – odkąd zaczęły się rosyjskie ataki w różnych miejscach frontu – pojawiło się w internecie nie mniej niż sześć nagrań z różnych jednostek. Świeżo zmobilizowani domagają się interwencji władz, bo zamiast obiecanej służby na tyłach, dowódcy formują z nich oddziały szturmowe.
– Rosyjska armia straciła status drugiej w skali globu, jeśli oczywiście nie liczyć broni atomowej. W oczach całego świata wygląda wyłącznie jak nieefektywne siły zbrojne, niezdolne do wykonania postawionych im zadań – stwierdził rosyjski generał w rezerwie Leonid Iwaszow, jeden z nielicznych wojskowych, który publicznie krytykuje operację w Ukrainie. Cytowani przez telewizję CNN eksperci i wojskowi zachodni, ale i ukraińscy sądzą jednak, że rosyjska armia ruszy w końcu do ataku. Tyle że będzie do niego gotowa nie wcześniej niż w maju. W najbliższych tygodniach nie zdążą przed wiosennymi roztopami, które zamienią stepy na południu Ukrainy w rozległe grzęzawiska. Jednak do tego czasu również ukraińska armia gotowa będzie do działań zaczepnych. Przybędzie już bowiem większość obiecanych zachodnich wozów bojowych oraz czołgów.