Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie

Choć debatę przed wyborami samorządowymi 2024 w Warszawie próbował zdominować Janusz Korwin-Mikke, częstując Rafała Trzaskowskiego świerszczem, bój o wielkomiejski elektorat toczyć się będzie między obecnym prezydentem a Magdaleną Biejat z Lewicy Razem.

Aktualizacja: 28.03.2024 16:32 Publikacja: 28.03.2024 13:04

Rafał Trzaskowski

Rafał Trzaskowski

Foto: PAP/Paweł Supernak

Największą zaletą warszawskiej debaty przed wyborami samorządowymi 2024 było pokazanie, że różnice światopoglądowe naprawdę w polityce miejskiej istnieją. Tyle tylko, że przebiegają zupełnie inaczej niż wzdłuż sporów głównych partii. „Hardkorową prawicę” reprezentowali więc w tej debacie Janusz Korwin-Mikke i Przemysław Wipler, stronę lewą Magdalena Biejat i Rafał Trzaskowki. Tymczasem kandydat PiS do tej debaty w ogóle nie pasował.

Dlaczego Janusz Korwin-Mikke nie rozumie metropolii z XXI wieku?

Korwin-Mikke snuł wizje, które mogły rozpalić wyobraźnie ludzi w latach 90. XX wieku – Warszawy pełnej ambitnych ludzi, którzy nieustannie się krzątają, pędzą samochodami przez stolicę, załatwiają interesy, myślą tylko o tym, by się wzbogacić. Przywoływał jako przykłady miasta amerykańskie, ale takie, jakie zapamiętał z lat 80. czy 90., a nie takie, jakimi chcą być dzisiaj. Przekonywał, że miasto nie jest po to, by odpoczywać, spacerować i komfortowo się w nim czuć.

Czytaj więcej

Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa

To pokazywało różnicę generacyjną, a samego Korwin-Mikkego pozycjonowało jako przedstawiciela pokolenia, które uważało, że w życiu najważniejsza jest tzw. kultura zapi…dolu, pracy kilkanaście godzin na dobę, zaś życie rodzinne, towarzyskie i relaks to jakieś fanaberie. Zupełnie inaczej, niż przebiegają podziały w młodszych pokoleniach.

Rafał Trzaskowski był tak bardzo pewny siebie, że aż sprawiał wrażenie, jakby czynił zaszczyt pozostałym kandydatom, że wystąpił z nimi na wspólnej debacie

Korwin-Mikke przedstawiał miasto jak sen sfrustrowanego prawicowca szukającego swej tożsamości w szybkich samochodach i krwistych stekach. Komunikacja zbiorowa kojarzy mu się wyłącznie z Koreą Północną, co jest tak oderwane od realiów, w jakich żyją miliony mieszkańców polskich miast, że aż brak słów. Pomysł, by podać Rafałowi Trzaskowskiemu świerszcza do zjedzenia, miał być gwoździem tej debaty, a okazał się kapiszonem, dość dobrze oddającym rolę Korwin-Mikkego w tej debacie: głuchego na argumenty taliba libertarianizmu.

Rolę drugiego ideologa prawicy odegrał Przemysław Wipler, który powtarzał mantrę bezpieczeństwa (m.in. kobiet podróżujących taksówkami z aplikacji z imigranckimi kierowcami), wolności kierowców, wolności gospodarczej. Był znacznie bardziej merytoryczny niż Korwin-Mikke, ale przedstawił podobną libertariańską wizję rozwoju miasta.

Czytaj więcej

Janusz Korwin-Mikke będzie kandydował na prezydenta Warszawy. Konfederacja ma problem

Czym różni się wizja Warszawy Magdaleny Biejat od Rafała Trzaskowskiego?

Na drugim biegunie była Magdalena Biejat z Lewicy Razem i Rafał Trzaskowski z Koalicji Obywatelskiej. Oboje odnosili się do zdrowej, zielonej Warszawy, posiadającej dobrą komunikację miejską, dostępne żłobki, szkoły i przedszkola. Właściwie nie różnili się aż tak bardzo, choć obecny prezydent jest przedstawicielem establishmentu rządzącego stolicą przez ostatnie dwie dekady, zaś Biejat autentyczności dodawało to, że była jedyną kobietą w tej debacie, a zarazem doświadczoną polityk jako wicemarszałek Senatu RP.

Jednakże to Trzaskowski pokazał, że ma z wszystkich debatujących największe doświadczenie polityczne. Był tak bardzo pewny siebie, że aż sprawiał wrażenie, jakby czynił zaszczyt pozostałym kandydatom, że wystąpił z nimi na wspólnej debacie.

Dlaczego Trzaskowski atakował Bocheńskiego, a nie Biejat?

Obecny prezydent Warszawy odnosił się głównie do kandydata PiS Tobiasza Bocheńskiego. To o tyle ciekawe, że Bocheński nie ma szans w stolicy i właściwie głównym zagrożeniem dla Trzaskowskiego będzie w tej elekcji Biejat. Liberalny, wielkomiejski elektorat może się zastanawiać, czy woli Trzaskowskiego, czy kandydatkę bardziej lewicową, Bocheński jest natomiast zupełnie poza ich politycznymi sympatiami. Dlatego można wysnuć wniosek, że atakowanie Bocheńskiego paradoksalnie miało pokazać, że to on jest głównym konkurentem Trzaskowskiego, a nie Biejat.

Zresztą najlepiej wyćwiczeni byli właśnie Trzaskowski i Bocheński. Mieli wykute na pamięć frazy, prawie idealnie mieścili się w czasie i mówili prosto do kamery. Tego profesjonalizmu zabrakło Biejat, która trochę się myliła, widać było u niej lekką tremę, ale budziło to zarazem sympatię na tle mocno „scoachowanego” Bocheńskiego.

Jaki cel w debacie samorządowej stawiali sobie sztabowcy PiS?

Jego wystąpienie w ogóle było zagadką. Z jednej strony bronił kierowców przed pomysłami ograniczania wjazdu do centrum, z drugiej nie chciał zrazić liberalnych wyborców jakimiś wypowiedziami przeciw kobiecemu elektoratowi. Dużo się uśmiechał i starał się pokazać, że raczej różni się od twarzy, jaką przez osiem lat swych rządów okazywał PiS, i że nie jest pisowcem z krwi i kości. W debacie mu to nie pomogło, ale wpisuje się to w ogólnopolską kampanię PiS, w której kandydaci tej partii raczej dystansują się od niej, aniżeli pozują ze zdjęciami z Jarosławem Kaczyńskim czy Antonim Macierewiczem.

Dlatego jeśli ta debata zmieniła coś przed pierwszą turą wyborów samorządowych, to pokazała, że Magdalena Biejat jest poważną polityczką mającą swoją wizję Warszawy, zaś Tobiasz Bocheński, Janusz Korwin-Mikke i Przemysław Wipler grali w zupełnie inną grę, bardziej nastawioną na politykę ogólnopolską. Po debacie Rafał Trzaskowski pozostaje wciąż faworytem, ale dobry występ Biejat powinien mu dać do myślenia. Nawet jeśli nie zjadł świerszcza, którym go częstował Korwin-Mikke, to bój o progresywny elektorat między Trzaskowskim i Biejat nie został jeszcze rozstrzygnięty.

Największą zaletą warszawskiej debaty przed wyborami samorządowymi 2024 było pokazanie, że różnice światopoglądowe naprawdę w polityce miejskiej istnieją. Tyle tylko, że przebiegają zupełnie inaczej niż wzdłuż sporów głównych partii. „Hardkorową prawicę” reprezentowali więc w tej debacie Janusz Korwin-Mikke i Przemysław Wipler, stronę lewą Magdalena Biejat i Rafał Trzaskowki. Tymczasem kandydat PiS do tej debaty w ogóle nie pasował.

Dlaczego Janusz Korwin-Mikke nie rozumie metropolii z XXI wieku?

Pozostało 92% artykułu
Komentarze
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”