Tomasz Krzyżak: Stworzone za rządów PiS-u instytucje muszą zostać zweryfikowane

Rady nadzorcze i programowe wielu polskich instytucji państwowych traktowane są jako idealne miejsce dla „swoich”. Nieważne, czy kompetentnych w danej dziedzinie czy też nie.

Aktualizacja: 03.01.2024 06:07 Publikacja: 03.01.2024 03:00

Tomasz Krzyżak: Stworzone za rządów PiS-u instytucje muszą zostać zweryfikowane

Foto: PAP/Leszek Szymański

Niegospodarność finansowa, fatalne zarządzanie majątkiem, niewłaściwe traktowanie pracowników. To sprawy, które powinny dyskwalifikować kadry zarządzające. W państwowych – utrzymywanych z pieniędzy podatników – spółkach czy instytucjach normą powinno być, że osoby, które się nie sprawdzają, tracą stanowiska. Szczególnie zaś w sytuacji, w której nieprawidłowości wykryte są w ramach kontroli zewnętrznej.

W zasadzie stanowiska powinny tracić też osoby zasiadające w organach nadzorczych czy programowych tychże podmiotów. Skoro bowiem nie potrafiły dopilnować interesu państwa, to znaczy, że się do tego zwyczajnie nie nadawały. Nie ma sensu trzymać ich dalej. Oczywiste przy tym jest to, że ewentualne zwolnienie lub odwołanie winna poprzedzić weryfikacja. Sprawdzenie, kto, gdzie i za co odpowiadał. Kto, gdzie i co zawalił, a przez to doprowadził do strat. Żadnego znaczenia przy tym nie powinny mieć partyjne barwy danej osoby.

Czytaj więcej

Bizancjum w instytucie podległym Morawieckiemu: 36 tys. zł za cztery strony

Jednak jest to sytuacja idealna i niestety właściwie nieosiągalna. Rady nadzorcze i programowe wielu polskich instytucji państwowych traktowane są jako idealne miejsce dla „swoich”. Nieważne, czy kompetentnych w danej dziedzinie, czy też nie. Ważne, że wiernych. Kancelaria Premiera – jeszcze za rządów PiS – przeprowadziła kontrolę w Instytucie De Republica, którą objęto lata 2021–2022. Zakwestionowano 80 umów na łączną kwotę 2 mln złotych. Posadę stracił dyrektor instytutu. I już. Rada nadzorcza stanowiska zachowała. Odwołała ją nowa władza, uznając zapewne, że się nie sprawdza. I podniosło się larum. Posłanka PiS Joanna Lichocka żali się, że jej matkę – prof. Halinę Lichocką – odwołano tylko dlatego, że jej córka jest politykiem, a przecież matka ma tytuł profesora. A może wcale nie dlatego, że córka jest politykiem, lecz dlatego, że nie wypełniała swojej roli? A czy tytuł profesorski oznacza, że człowiek posiadł wszelką możliwą wiedzę i stał się nieomylny?

Czytaj więcej

Matka posłanki Lichockiej straciła pracę. "Musiano ją odwołać, bo jestem jej córką"

W czasie swoich rządów PiS powołało do życia kilka instytutów. Wyposażono je w spore pieniądze, przyznano kompetencje – nierzadko pokrywające się z kompetencjami ministerstw lub innych instytucji działających w danym obszarze. Powstały nowe, kosztowne miejsca pracy. Wszystko to trzeba dziś zweryfikować. Ocenić przydatność. Nowa władza powinna ten proces prowadzić z rozmysłem. Niedopuszczalne jest przecież myślenie, że skoro coś stworzyli ci spod znaku PiS, to znaczy, że jest to zupełnie nikomu do niczego niepotrzebne. Byłoby to małostkowe i pozbawione odpowiedzialności. Nowa władza nie powinna bowiem wyrzucać nominatów PiS tylko dlatego, że potrzebuje miejsca dla swoich ludzi.

Czytaj więcej

Koniec drogich instytutów. Nieprawidłowości w jednostkach powołanych przez PiS

Za jeden ze swoich priorytetów – obok rozliczenia władzy PiS – Donald Tusk uznaje łączenie, zasypywanie podziałów. Twierdzi – i trudno odmówić mu racji – że będzie to proces trudny i długi. Wymagający nie tylko ostrożności, ale przede wszystkim zdroworozsądkowej oceny rzeczywistości. Zastanowienia się nad tym, co wymaga naprawy w pierwszej kolejności, a co może chwilę zaczekać. W niektórych miejscach trzeba zrobić natychmiastowe chirurgiczne cięcia, ale mimo wszystko nie da się pacjenta uzdrowić od razu.

Niegospodarność finansowa, fatalne zarządzanie majątkiem, niewłaściwe traktowanie pracowników. To sprawy, które powinny dyskwalifikować kadry zarządzające. W państwowych – utrzymywanych z pieniędzy podatników – spółkach czy instytucjach normą powinno być, że osoby, które się nie sprawdzają, tracą stanowiska. Szczególnie zaś w sytuacji, w której nieprawidłowości wykryte są w ramach kontroli zewnętrznej.

W zasadzie stanowiska powinny tracić też osoby zasiadające w organach nadzorczych czy programowych tychże podmiotów. Skoro bowiem nie potrafiły dopilnować interesu państwa, to znaczy, że się do tego zwyczajnie nie nadawały. Nie ma sensu trzymać ich dalej. Oczywiste przy tym jest to, że ewentualne zwolnienie lub odwołanie winna poprzedzić weryfikacja. Sprawdzenie, kto, gdzie i za co odpowiadał. Kto, gdzie i co zawalił, a przez to doprowadził do strat. Żadnego znaczenia przy tym nie powinny mieć partyjne barwy danej osoby.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska