W ostatnim tygodniu Internet obiegła informacja o uwzględnieniu sztucznej inteligencji w projekcie nowelizacji prawa autorskiego, o czym pisałem już dla „Rzeczpospolitej”. Pierwotna wersja projektu zabraniała algorytmom generatywnej sztucznej inteligencji penetrowania zasobów i tekstów w Internecie — nie przyznawała bowiem algorytmowi uprawnienia do tzw. text-and-data mining, czyli swobodnej i nieograniczonej eksploracji tekstów i danych.
Rozwiązanie to skazane było z góry na porażkę: było bowiem nie tylko sprzeczne z przepisami interpretowanej dyrektywy unijnej, ale odmienne od rozwiązań przyjętych we wszystkich pozostałych państwach Unii, w których to algorytmy AI mają co do zasady swobodę penetracji zasobów internetowych. Doprowadziło by to do sytuacji, w której sztuczna inteligencja mogłaby „uczyć się” i rozwijać wszędzie poza granicami Polski, by ostatecznie i tak być nam sprzedawana przez zagranicznych producentów.
Coraz częściej jednak dochodzi do oddolnych blokad dostępu, stawianych na drodze łapczywego algorytmu. Jak i dlaczego niektórzy decydują się na taki krok?
Czytaj więcej
Przeciwnicy rozwoju rodzimej sztucznej inteligencji, którzy otrąbili zwycięstwo nad nową technologią, mają powody do zmartwień – nowa wersja projektu nowelizacji prawa autorskiego zezwala algorytmom AI na eksplorację tekstów i danych w Internecie.
Blokada sztucznej inteligencji. Koncerny wykorzystują przepisy
Do koncernów, które zdecydowały się postawić granicę algorytmom AI należą m.in. Amazon, The New York Times, CNN, Reuters, The Guardian, USA Today, Washington Post i CBS News. Na ruch taki zdecydowała się zdecydowana większość czołowych mediów informacyjnych. Oznacza to, że programy korzystające z generatywnej sztucznej inteligencji (np. ChatGPT) nie będą w stanie korzystać z treści należących do tych koncernów — nie będą mogły „uczyć się” na nich i generować dzięki temu własnych treści. Powodem wprowadzenia takich rozwiązań jest oczywiście prawo autorskie do tekstów, na których swoje cyfrowe łapy może chcieć położyć AI — i chodzi tu zarówno o ochronę praw samych firm, jak i autorów tekstów (m.in. dziennikarzy).