Napięcia wokół Tajwanu nie sprzyjają producentom nowych technologii z tego regionu. Czy zaostrzający się konflikt na linii Pekin–Tajpej wpływa na produkcję i dostawy Acera?
Pośrednio wpływa on na całą branżę, a nie tylko na firmy z Tajwanu. Dziś wszyscy produkują komputery w Chinach – nie ważne, czy są to przedsiębiorstwa amerykańskie, chińskie, czy tajwańskie. Jednak odpowiadając wprost na pytanie, to bezpośredniego wpływu na naszą działalność nie widzimy. Proszę pamiętać, że to napięcie w relacjach z Chinami jest od dekad. Rozmawiałem z kolegami z Tajwanu i oczywiście kryzys jest poważniejszy, niż to bywało w przeszłości, ale paniki nie ma.
Czy zabezpieczacie na ewentualność pogłębienia się sporu?
Myślę, że dziś nie ma rozwiązań, które mogłyby jakąkolwiek firmę zabezpieczyć w odpowiedni sposób. Nie da się przygotować do zastąpienia chińskich producentów. Nie ma też prostej ścieżki, by przenieść produkcję np. chipów w inny region świata. Takie kroki są obecnie podejmowane przez USA i Unię Europejską, ale są to plany rozpisane na lata i liczone w miliardach dolarów. Globalnej układanki w IT nie można zmienić w rok ani dwa – fabryki buduje się latami, dochodzi kwestia know-how. Jednak chcę wyraźnie podkreślić, że na razie cała sytuacja geopolityczna, o której mówimy, nie ma wpływu na działalność naszej firmy.
To się może zmienić, gdy dojdzie do blokady wyspy czy interwencji zbrojnej Chin.