Nikkei 225, czyli główny indeks japońskiej giełdy, stracił podczas pierwszej sesji tygodnia ponad 12 proc. Fatalne nastroje panowały także po otwarciu notowań w Europie. Niemiecki DAX zaliczył na starcie spadek o około 3 proc. WIG20 w ciągu dnia był 5 proc. pod kreską. Od mocnej przeceny dzień zaczął się także na Wall Street. Po otwarciu handlu S&P 500 spadał ponad 4 proc., a Nasdaq – 5,5 proc. Ogromne zniżki widzieliśmy także na rynku kryptowalut. Bitcoin tracił w ciągu dnia ponad 10 proc. i zjechał w okolice około 50 tys. dol.
Czytaj więcej
To, co dzisiaj widzimy, to jest przesada, panika. I wcale się nie zdziwię, jeżeli się okaże, że to była krótkoterminowa okazja do kupna - mówi Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion
Kumulacja rynkowych strachów
Już od kilku dni na rynkach panowała nerwowa atmosfera. Nie zachwycały m.in. wyniki amerykańskich spółek technologicznych, które schłodziły nastroje na Wall Street. Cały czas rośnie także napięcie na Bliskim Wschodzie. Iskrą, która roznieciła rynkowy ogień były jednak piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Te okazały się bowiem słabsze od oczekiwań. Tym razem jednak rynek nie grał pod schemat „złe dane, to dobre dane”. Obniżka stóp procentowych w USA we wrześniu jest praktycznie przesądzona, a to właśnie ta perspektywa napędzała przez długi czas rynek. Teraz zbliżające się cięcie kosztu pieniądza staje się coraz większym bólem głowy. Rynek zaczyna się bowiem martwić tym, że Fed przegapił odpowiedni moment na cięcie stóp, zwiększając tym samym ryzyko recesji w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj więc dyskutuje się o tym nie czy, tylko jak duża będzie obniżka stóp procentowych we wrześniu w USA. W rynkowych zakładach coraz częściej pojawiają się oczekiwania na cięcie stóp o 50 pkt bazowych, co miałoby świadczyć o tym, że sytuacja robi się naprawdę poważna, a swoimi działaniami Fed będzie próbował nadrobić zaległości.
Czytaj więcej
To był czarny poniedziałek na światowych giełdach. Rynki zaczęły się bać m.in. recesyjnego scenariusza w USA. Analitycy liczą na uspokojenie nastrojów w niedługim okresie, ale to wcale nie musi oznaczać końca problemów, również dla GPW.
- Sytuacja na amerykańskim rynku pracy pogorszyła się ostatnio i to nie ulega wątpliwości. Ale liczby nie pokazują załamania, a jedynie mocniejsze spowolnienie, czego tak naprawdę oczekiwał Fed. Rynek szukał pretekstu do wyprzedaży i go znalazł. Moim zdaniem reakcja może być przesadzona. Wygląda na to, że redukcja kosztu pieniądza została w pełni wyceniona, a rynek zaczął bardziej obawiać się o wzrost gospodarczy niż bać się inflacji, która w ostatnim czasie pozytywnie zaskakiwała niższymi wartościami. Teraz złe dane makro są po prostu odbierane jako coś negatywnego – wskazuje Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers.