Na światowych rynkach powiało grozą. Słabszy odczyt z amerykańskiego rynku pracy z końcówki ubiegłego tygodnia, który przypomniał o ryzyku recesji gospodarczej w Stanach Zjednoczonych, a także podwyżka stóp procentowych w Japonii, wywołały panikę na giełdach. Fatalne nastroje udzieliły się także inwestorom na warszawskiej giełdzie. Nasz flagowy indeks WIG20 w pewnym momencie poniedziałkowych notowań tracił nawet ponad 5 proc. I chociaż w drugiej części dnia część strat udało mu się odrobić to ostatecznie zamknął jednak dzień 3,1 proc. pod kreską. WIG czyli wskaźnik szerokiego rynku stracił na wartości 3,4 proc. i tym samym w ciągu kilku dni wymazał całość tegorocznych zysków.
Szukanie rynkowego bezpieczeństwa
W poniedziałek kapitał znów kierował się w stronę tzw. bezpiecznych przystani. Drożał więc m.in. frank szwajcarski. W poniedziałek jego wycena w pewnym momencie sięgnęła blisko 4,68 zł podczas gdy w piątek był wyceniany na 4,57 zł. W przypadku innych walut złoty zachowywał się relatywnie spokojnie. - Jeśli problemy gospodarcze pojawią się w USA, może to ostatecznie wpłynąć również na polską gospodarkę i wyraźnie osłabić złotego. Na ten moment wydaje się, że korekta powinna ograniczyć się do rynku akcyjnego — mówi Michał Stajniak, analityk firmy XTB.
Czytaj więcej
Nowy tydzień światowe giełdy przywitały mocnymi spadkami. Inwestorzy zamiast cieszyć się zbliżającymi się obniżkami stóp procentowych w USA, zaczynają się zastanawiać tym, czy te nie będą spóźnioną próbą ratowania się przed recesją.
Na głowy inwestorów w Warszawie, i nie tylko, spadł więc zimny prysznic. Rynki jeszcze nie tak dawno pięły się do góry. Rządziła chciwość, która przemieniła się w panikę. Rynek dostały bowiem kumulację negatywnych sygnałów. Pytanie, czy to początek prawdziwych problemów czy tylko chwilowa panika wybrzmiało w poniedziałek wyjątkowo wyraźnie. Po tak mocnych spadkach odreagowanie w górę byłoby czymś naturalnym. – Mam nadzieję, że dojdzie do stabilizacji na rynkach w dość krótkim terminie — mówi Maciej Bobrowski, dyrektor wydziału analiz DM BDM. Jak jednak dodaje trudno sobie wyobrazić, aby nasz rynek szybko wrócił do mocniejszy wzrostów, które obserwowaliśmy przez ostatnich kilkanaście miesięcy.