Po dołku w 2023 r. w tym roku i w kolejnych latach wzrost PKB wyraźnie przyspieszy. Inflacja będzie niższa, ale da nam się jeszcze we znaki, a wysokie stopy procentowe będą sprzyjać złotemu – to cytat z konsensusu makroekonomicznego przedstawionego w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego. Rozłóżmy to na czynniki pierwsze: PKB, czyli tempo rozwoju polskiej gospodarki – będzie lepiej czy gorzej?
Jest coraz lepiej i będzie lepiej. Już I kwartał był całkiem niezły. Cały rok to będzie 3 proc. z haczykiem, w przyszłym roku będzie jeszcze szybciej.
To będzie haczyk czy hak?
Hak to może w 2025 r. i tam być może nawet się zbliżymy do 4 proc. Prognozy niektórych ekonomistów wskazują nawet powyżej tego poziomu. Ważna jest struktura wzrostu. W tym roku to głównie konsumpcja, która grzeje bardzo mocno już na początku roku.
Grzeje, bo grzeją wynagrodzenia.
Tak, a inflacja jest niska, więc realne wynagrodzenia rosną najszybciej od wielu lat. W związku z tym to konsumpcja jest motorem wzrostu, a dochodów wystarczy i na nią, i na lekką odbudowę oszczędności. Nie ma za to inwestycji – to jest słaba wiadomość w 2024 r., ale za rok jest szansa, że one się pojawią, bo mamy KPO, fundusze unijne i ta struktura wzrostu gospodarczego może się zmienić. Bo tych inwestycji potrzebujemy, żeby rosła produktywność.
Tyle tylko, że polskie firmy, przynajmniej w obecnych czasach, inwestować za bardzo nie chcą. Jak to zmienić?
Na pewno pomogą fundusze unijne. Pomogłyby też niższe stopy, ale tutaj nie ma na co liczyć w najbliższym czasie. Myślę, że polscy przedsiębiorcy też jednak dojdą do wniosku, że nie ma innego wyjścia.