Szkoła pod rządami PiS, zwłaszcza w okresie, gdy szefem MEN był Przemysław Czarnek, była jedną z najczęściej krytykowanych instytucji. Na przestarzały system narzekali i nauczyciele, i rodzice. Uczniowie na narzekanie wiele siły nie mieli, bo szkolne zadania wypełniały im niemal cały dzień.
Czy dziś, rok po zmianie władzy w Polsce, z edukacją jest lepiej? I tak, i nie. Bo choć pewne zmiany z pewnością zaszły, mamy do czynienia z kosmetyką, a nie rewolucją.
Zaczęło się z przytupem – nauczyciele już od stycznia dostali podwyżki w wysokości 30 proc. (33 proc. nauczyciele początkujący). To pierwsza tak znacząca podwyżka od lat pensji pedagogów, ale trudno powiedzieć, że zawód nauczyciela stał się nagle przez to atrakcyjny. Faktem jest, że dynamika odejść ze szkół jest mniejsza, ale braki kadrowe jak były, tak są.
Pedagodzy liczyli, że od stycznia 2025 r. ich pensje ponownie pójdą w górę. Podwyżki będą, ale minimalne – zaledwie 5 proc., podczas gdy oczekiwano, że będzie to 15 proc.
Czytaj więcej
MEN chce, by nauczyciele w 2025 r. otrzymali 10 proc. podwyżki. Resort finansów proponuje 4,1 proc.