Po falstarcie związanym z „usterką systemu” nowy tydzień znów inaugurują kontrowersje wokół Narodowego Programu Szczepień (NPS). Okazuje się bowiem, że rekord szczepień pobiły nie wielkie miasta z punktami szczepień w szpitalach tymczasowych, ale Sopot (stosunek liczby szczepień do liczby ludności wynosi prawie 75 proc.), Rzeszów (niemal 63 proc.) i Wałbrzych (51 proc.).
Kto się zaszczepił
Opozycja zarzuca PiS-owi polityczne wykorzystywanie sytuacji i to, że wysokie tempo szczepień w Rzeszowie jest elementem kampanii wyborczej. Politycy KO twierdzą, że w tym mieście szczepiono bez właściwego trybu.
PiS przekonuje, że to fake news. – Wszystkie regiony szczepią w podobnym tempie. Rozmieszczenie punktów na Podkarpaciu powoduje, że mieszkańcy części regionu i pobliskich powiatów korzystają ze szczepień w Rzeszowie – mówił w poniedziałek minister Michał Dworczyk, koordynator NPS.
– We wtorek rozpoczynamy kontrolę w Ministerstwie Zdrowia. Mamy informacje, że w stolicy Podkarpacia mógł zaszczepić się każdy, nawet młodzi ludzie, a starsi i schorowani czekają – mówi nam Dariusz Joński z Inicjatywy Polskiej.
Szybciej w aptekach
Zdaniem dr. Tomasza Zielińskiego ze zrzeszającego lekarzy rodzinnych Porozumienia Zielonogórskiego przyspieszenie szczepień w Rzeszowie może mieć inne przyczyny: – Być może punkty znalazły sposób na zarobek. Jeśli zatrudnia się lekarza i pielęgniarkę i każe się im w godzinę zaszczepić 20, a nie cztery osoby, robi się to opłacalne. Mam nadzieję, że nie odbywa się to kosztem warunków sanitarnych – mówi dr Zieliński.