Czy w związku z epidemią SARS-CoV-2 pani jako osoba dotknięta pierwotnymi niedoborami odporności odczuwa szczególny niepokój?
Nie jestem wyjątkiem wśród pacjentów z PNO i oczywiście obawiam się tego, co się dzieje na całym świecie w związku z tym wirusem. Należymy do grupy zwiększonego ryzyka nie tylko ze względu na niedobory odporności, ale także ze względu na choroby, które im towarzyszą, np. infekcje przewlekłe górnych czy dolnych dróg oddechowych, alergie czy astma. Staramy się stosować do wszelkich zasad: tych, których i tak przestrzegać musimy na co dzień, i tych, które powstały specjalnie na czas pandemii.
Czy coś się zmieniło w pani życiu z powodu koronawirusa?
Tak naprawdę to niewiele. Oczywiście oprócz nakazu izolacji, którego trzeba ściśle przestrzegać. Stworzyliśmy wspólnie z firmą Takeda dokument „12 zasad postępowania w czasie epidemii", ale mówiąc szczerze, do większości z nich chorzy z PNO i tak stosują się na co dzień. Szczególnie dbamy o higienę, unikamy dużych skupisk ludzi, ograniczamy kontakty z osobami, które mają infekcję. Teraz dochodzi izolacja, a to nie jest łatwe. Wiele osób pracuje zawodowo, a nie każdy może, tak jak ja, robić to z domu. Przyjmujemy leki i przeciwciała tak, jak robiliśmy to wcześniej. Samo więc nastawienie na ochronę i zachowywanie zasad bezpieczeństwa nie zmieniło się bardzo, ale życie za sprawą izolacji wygląda inaczej.
Ale przyjmowanie leku normalnie wiąże się z wizytą u lekarza, który decyduje o następnej dawce – w przypadku terapii domowej, albo z pobytem w placówce