Czy powyższe rozumowanie mogłoby znaleźć zastosowanie na gruncie polskiego prawa? Także w Polsce dominant nie może stosować nieadekwatnych warunków umów – nasza ustawa mówi, że „narzucanie przez przedsiębiorcę uciążliwych warunków umów, przynoszących mu nieuzasadnione korzyści" może stanowić nadużycie pozycji dominującej. A przy ustalaniu, czy warunki umów są „uciążliwe", UOKiK nierzadko powołuje się na przepisy szczególne regulujące daną materię (na przykład ustalając, czy przedsiębiorstwo wodociągowe może obciążać klientów kosztami budowy studzienki, UOKiK bada, na kogo nakłada te koszty ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę). Rozumowanie Bundeskartellamtu mogłoby więc trafić w Polsce na podatny grunt.
Ale to nie znaczy, że powinno. Można się bowiem zastanawiać, czy zaprzęganie prawa antymonopolowego do ścigania naruszeń, które są przedmiotem specjalnej („dedykowanej") i wyczerpującej regulacji, nie narusza zasady lex specialis derogat legi generali. Zgodnie z tą zasadą, gdy daną kwestię regulują dwa akty prawne, ogólny i szczególny, należy stosować akt szczególny. Tylko jeśli akt szczególny jest w jakimś zakresie niepełny (np. przewiduje sankcje dostosowane do naruszeń interesów pojedynczych podmiotów, ale nie do naruszeń masowych), stosowanie regulacji ogólnej może być racjonalne i w pewnym sensie uzupełniać przepisy szczególne. Jeśli jednak określona kwestia jest w pełni uregulowana przepisami szczególnymi, pierwszeństwo powinny mieć przepisy szczególne. Uczestnicy obrotu mają bowiem prawo oczekiwać, że ich zachowania będą oceniane i sankcjonowane na podstawie tych przepisów, które właśnie w tym celu zostały stworzone.
Decyzja Bundeskartellamtu zdaje się nie uwzględniać powyższej zasady. Jej celem jest ochrona użytkowników przed wykorzystywaniem ich danych bez ich wiedzy lub zgody. Tymczasem kwestie zgody na przetwarzanie danych osobowych oraz obowiązku informowania użytkowników o przetwarzaniu ich danych zostały w RODO bardzo szczegółowo uregulowane. RODO przewiduje też odpowiednie sankcje (w szczególności kary finansowe porównywalne do kar przewidzianych w prawie antymonopolowym). Nawet jeśli pozycja dominująca miałaby mieć wpływ na ocenę, czy zgoda została udzielona swobodnie, nie uzasadnia to ignorowania pozostałych przepisów i procedur regulacji szczególnej (tj. RODO) i stosowania regulacji ogólnej (tj. prawa antymonopolowego).
Dlatego nie sądzę, aby UOKiK chciał pójść w ślady urzędu niemieckiego i wyręczać Urząd Ochrony Danych Osobowych w ściganiu naruszeń RODO. Komisja Europejska również dość chłodno przyjęła niemiecką decyzję. Organy antymonopolowe mają zresztą na głowie dość własnych problemów związanych z gospodarką cyfrową. Od kilku lat większego znaczenia nabierają takie kwestie, jak dostęp konkurentów do danych dominanta, preferencyjne traktowanie własnych usług przez platformy internetowe czy też tzw. killer acquisitions (tj. nabywanie obiecujących startupów, zanim staną się dla dominanta realnym zagrożeniem). Myślę, że aktywność UOKiK (i Komisji Europejskiej) pójdzie raczej w tym kierunku.
Autor jest adwokatem i senior associate w kancelarii Dentons