W debacie towarzyszącej wyborowi wielokrotnie pan wskazywał, że autorytet urzędu jest nierozerwalnie związany z jego niezależnością. Został pan jednak zgłoszony przez konkretną partię i wybrany przez konkretną większość. Jak mimo to zachować tę niezależność, by nie budziła wątpliwości?
Niezależności krajowego organu nadzoru w RODO poświęcono wiele miejsca. Przyjęta konstrukcja ma na celu wzmocnienie jego pozycji, ma również chronić przed ingerencją pozostałych organów, które mogłyby zostać uznane za ograniczające jego niezależność. Przepisy, które dotyczą wyboru organów niezależnych, w większości przypadków zakładają wybór przez parlament krajowy. Uznaje się, że jest to najwyższa gwarancja niezależności – nie zaś nominacja przez władzę wykonawczą, np. premiera, ministra czy nawet prezydenta – i jest to forma stosowana w większości współczesnych państw demokratycznych.
Niezależność gwarantowana jest również innymi środkami – prawodawca krajowy nie może bowiem z jednej strony przyjmować rozwiązań, które uniemożliwią organowi nadzorczemu wykonywanie zadań wynikających z obowiązujących rozwiązań prawnych, z drugiej natomiast arbitralnie osłabiać gwarancji niezależności tego organu. Inną ważną gwarancją niezależności jest m.in. kadencyjność, brak możliwości otrzymywania od kogokolwiek poleceń czy instrukcji, wreszcie samodzielność organu nadzorczego w doborze zatrudnianych osób i współpracowników.
Wreszcie niezależność finansowa, która zawsze jest praktycznym wyzwaniem, bo co prawda propozycje budżetu składają takie organy samodzielnie, ale na końcu decyzję polityczną podejmuje parlament. Istotne jest zatem, by parlamentarzyści zdawali sobie sprawę, jak istotną funkcję pełni organ ochrony danych i jakie zadania spełnia.
Takie same gwarancje niezależności miał poprzedni prezes, a jednak jego niezależność była kwestionowana, co nawet pan sam podnosił w czasie debaty w parlamencie. Teoretyczne więc gwarancje to jedno, a praktyka to drugie.