W zeszłym tygodniu w sieci TOR (pozwalającej na eksplorację części internetu niedostępnej przez zwykłe wyszukiwarki – tzw. darknetu) pojawił się plik z kilkoma milionami haseł i loginów polskich internautów. W tym kontekście warto przyjrzeć się temu, co wiemy o naszych danych i ich zabezpieczaniu. Pokazują to wyniki najnowszej edycji badania „Wiedza na temat bezpieczeństwa ochrony danych osobowych w Polsce”.
Wynika z nich, że prawie 92 proc. ankietowanych wskazało, że w zakresie danych osobowych mieści się numer PESEL, nieco mniej (89,5 proc.) imię i nazwisko, a w dalszej kolejności adres zamieszkania (84 proc.) i numer dokumentu tożsamości (78,4 proc.). Z kolei w odpowiedzi na pytanie, co przestępcy mogą zrobić z wykradzionymi danymi, niemal 90 proc. badanych odpowiedziało, że wziąć na nie kredyt, pożyczkę lub kupić na raty sprzęt elektroniczny (do czego potrzebne są właśnie wyżej wskazane dane osobowe). Znacznie mniej, bo 65,6 proc., obawia się założenia firmy z wykorzystaniem ich danych, a następnie zaciąganie na nią zobowiązań czy wzięcie samochodu w leasing. Wysoko na liście obaw (77 proc.) znalazło się także wykorzystanie naszych danych do oszukania znajomych. Coraz więcej osób (75 proc.) ma świadomość, że cyberprzestępcy te dane mogą po prostu sprzedać.
Nieznacznie spadła natomiast liczba osób, które twierdzą, że wiedzą, jak dbać o bezpieczeństwo danych (z 90,2 proc. w zeszłym roku do 88,6 proc. ) – przy czym tylko trzech na pięciu badanych zna konsekwencje wycieku danych. Największego zagrożenia upatrujemy w fałszywych mailach i SMS-ach (42 proc.), dużo mniej w wycieku danych z firm prywatnych (21 proc.), z instytucji publicznych (17 proc.) czy zhakowania komputera czy smartfona (20 proc.).
Czytaj więcej:
Niewiele osób do danych osobowych zalicza natomiast wizerunek (45 proc.) oraz odciski palców (40 proc.), czyli tzw. dane biometryczne. Tylko 16,3 proc. uważa za dane osobowe numer rejestracyjny swojego samochodu, zaś numer telefonu – niemal trzy razy więcej ankietowanych.