– Chorwacja przeżywa szok cenowy. Po wprowadzeniu euro ceny wzrosły tam o kilkadziesiąt procent w bardzo krótkim czasie – mówił premier Mateusz Morawiecki. – Politycy opozycji myślą, że wystarczy zmienić portfel, a pieniędzy w nim od razu przybędzie. Nic z tego, przykład tego błędnego myślenia obserwujemy nad Adriatykiem – dodał. Mówił też o „chaosie cenowym”, „rosnących gwałtownie cenach paliwa” i „chaosie inflacyjnym, który daje się we znaki Chorwatom”. I użył tych argumentów przeciwko wprowadzeniu euro w Polsce.
Prawda jest inna
Już na początku lutego unijny urząd statystyczny podał, że inflacja HICP, czyli wyliczana wedle jednakowej metody dla wszystkich krajów unijnych, w styczniu w Chorwacji wyniosła wedle wstępnych szacunków 12,5 proc. w stosunku rocznym. Potem potwierdził te dane. W stosunku do grudnia HICP w Chorwacji wzrosła o 0,3 proc. Chorwackie biuro statystyczne podało z kolei, że ceny towarów i usług były w styczniu o 12,7 proc. wyższe niż przed rokiem. W grudniu inflacja w Chorwacji sięgała 13,1 proc. Inflacja nie zmieniła się przy tym w stosunku do grudnia zeszłego roku.
Czytaj więcej
Już 12. raz z rzędu spadł wyznaczany przez FAO indeks światowych cen żywności. W marcu zanotował 126,9 pkt, co oznacza spadek o 2,8 pkt (2,1 proc.) w stosunku do lutego.
Kolejne informacje na temat tego, co z cenami dzieje się po wprowadzeniu euro w Chorwacji, można znaleźć na blogu Europejskiego Banku Centralnego. Wśród autorów wpisu na ten temat są też eksperci chorwackiego banku centralnego. Na wstępie zauważają, że część konsumentów obawiała się, że choć euro przyniesie korzyści tamtejszej gospodarce, to przyniesie też dodatkowe podwyżki cen towarów i usług. – Jednak przejście z kuny na euro miało jak dotąd stosunkowo niewielki wpływ na ceny i ich postrzeganie – stwierdzają.