Otwieramy nowy rozdział w historii polskiego samorządu: 345 mld zł więcej w ciągu 10 lat – napisał minister finansów Andrzej Domański po tym, gdy prezydent podpisał ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (jst).
Na ponad 249,3 mld zł dochodów budżetowych składa się ponad 173,4 mld zł z tytułu udziału w podatku PIT, prawie 28,1 mld zł dochodów z CIT i ponad 47 mld zł subwencji. Jest to więcej o prawie 25 mld zł, niż przewidywano, że w tym roku dostaną samorządy. Zmieni się też proporcja pomiędzy wpływami wynikającymi z dochodów mieszkańców i przedsiębiorców (czyli udziałem w PIT i CIT) a subwencją. Znaczenie tych pierwszych wzrośnie, a zmaleje subwencji i dotacji. Co ważne, udziały podatkowe będą liczone na podstawie dochodów mieszkańców i firm.
Samorządy złapią równowagę finansową po reformie?
Samorządowcy bardziej ostrożnie chwalą zmiany niż rząd. W rozmowach z nimi najczęściej pojawia się określenie „stabilizacja”. Zwracają przy tym uwagę na różne jej wymiary, nie tylko finansowe. – Różnica pomiędzy tą reformą a poprzednią (Polskim Ładem – red.) polega na tym, że tym razem deklaracja, iż samorządy na niej nie stracą, jest prawdziwa. To, że w przyszłym roku każdy samorząd otrzyma przynajmniej 4 proc. więcej dochodów, jest uczciwym podejściem – mówi Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy. I przypomina, że dla miasta konsekwencje PŁ to 0,5 mld zł mniej dochodów przez cztery lata. Dzięki właśnie wprowadzanym zmianom zasad finansowania Bydgoszcz zyska w przyszłym roku dodatkowych ok. 70 mln zł.
Na pytanie, jak ta zmiana wpłynie na standard życia mieszkańców, odpowiada, że w krótkiej perspektywie w niewielkim stopniu, ale w dłuższej – już tak. – Nie będziemy musieli przeznaczać pieniędzy na spłatę kredytów, na odsetki, tylko na potrzeby mieszkańców. Ustawa pozwala nam myśleć o normalności w perspektywie kilku lat przez to, że dochody w większym stopniu nie będą zależne od decyzji polityków, ale mamy świadomość tego, że pół miliarda, które straciliśmy, nie odzyskamy tak łatwo – dodaje Piotr Tomaszewski.