Za dwa lata radomski Łucznik chce produkować 100 tys. karabinów rocznie. Jeszcze przed wojną w Ukrainie taka zapowiedź brzmiałaby jak opowieść science fiction. Dziś uwiarygadniają ją widoczne gołym okiem inwestycje i technologiczne przyspieszenie. W radomskich zakładach najstarsze obrabiarki już ustępują obróbczym centrom CNC. Zatwierdzono budowę dodatkowych hal, choć obecna, zaprojektowana „pod klucz” fabryka ruszyła ledwie przed dekadą.
Czytaj więcej
Warto przemyśleć i zmienić strategię poprzedniej ekipy rządowej, która mnóstwo sprzętu wojskowego kupowała za granicą, „z półki”. Wpływ takich zakupów na rozwój naszego przemysłu obronnego był w najlepszym razie niewielki.
Mobilizacja w HSW
Do zwiększenia mocy produkcyjnych sposobią się nawet firmy niedawno modernizowane. Ich zdolności już przestały odpowiadać potrzebom.
Huta Stalowa Wola jest producentem ciężkiej artylerii, dalekonośnych haubic samobieżnych Krab i zautomatyzowanych moździerzy Rak, a wkrótce także dostawcą bojowych wozów piechoty i samochodów pancernych. Tuż przed wojną w Ukrainie zakończyła wartą kilkadziesiąt milionów złotych technologiczną modernizację. Dziś te inwestycje okazują się niewystarczające.
HSW ostro rusza do przodu z rozbudową. Jan Szwedo, szef firmy, opisuje plan krótko: – Dostaliśmy w Hucie dwa lata na to, by podwoić produkcję. Dlatego odkupiono od chińskiego inwestora ogromną halę, kiedyś należącą do Huty, i przejęto załogę. Przygotowano też nowe tereny, a inwestycje szacowane są w setkach milionów złotych – mówi Szwedo.