Mimo wprowadzenia w mieście Kenosha (stan Wisconsin) godziny policyjnej setki demonstrantów wyszły na ulice i starły się z policjantami, którzy użyli gazu łzawiącego. Z kolei uczestnicy protestów rzucali w policjantów butelkami i petardami. Do starć doszło pod budynkiem miejskiego sądu.
Zachowanie policji spotkało się z potępieniem ze strony gubernatora stanu, Tony'ego Eversa (Partia Demokratyczna). Evers wezwał jednocześnie 125 żołnierzy Gwardii Narodowej do pomocy w zaprowadzeniu porządku w mieście po tym jak w niedzielę w nocy protestujący podpalali samochody, wybijali okna i ścierali się z policją.
W poniedziałek wieczorem zebrani pod sądem protestujący skandowali "nie ma sprawiedliwości, nie ma spokoju". Dostępu do sądu bronili policjanci wyposażeni w sprzęt do walki z tłumem.