Po spotkaniu prezydentów Białorusi i Rosji w Soczi relacje między krajami się ochłodziły. Nie pomogła gra w hokeja w jednej drużynie. Białoruś nie otrzymała taniej rosyjskiej ropy i nie tylko. We wtorek, cztery dni po rozmowach Łukaszenki i Putina, rosyjski resort finansów odmówił rozłożenia kredytu w wysokości 10 mld dolarów (udzielonego Białorusi na budowę elektrowni atomowej w Ostrowcu). A to jeszcze bardziej obciąży białoruską gospodarkę w obliczu utraconego wielomiliardowego wsparcia od wschodniego sąsiada.
„Białoruskie BBC"
Łukaszenko zwołał we wtorek naradę z udziałem kierowników mediów rządowych i oskarżył „czołowe zagraniczne media" o „insynuacje, kłamstwa i pomówienia" w stosunku do Białorusi. Trudniej byłoby się domyśleć, o jakie dokładnie media chodzi, gdyby Łukaszenko nie polecił obecnym na sali „odchodzić od zagranicznych programów". A te, w białoruskich mediach rządowych, pochodzą przeważnie z Rosji.
Co więcej, po zakończeniu narady minister informacji Aliaksandr Karliukiewicz nagle oświadczył, że już do końca roku na Białorusi powstanie nowy kanał informacyjny. Szef białoruskiego nadawcy radiowo-telewizyjnego Iwan Ejsmont sprecyzował, że stację „będzie można porównać do Euronews czy BBC". Wszystkim stacjom rządowym nakazano, by co najmniej 30 proc. programów powstawało na Białorusi.
Gdy Mińsk postanowił rzucić rękawicę rosyjskiej propagandzie, wpływowy amerykański dziennik „Washington Post" zasugerował w komentarzu redakcyjnym, że Zachód może mu pomóc w stawianiu oporu Rosji. „Mimo że Łukaszenki nie można uznać za atrakcyjnego partnera dla Zachodu, jego próby zachowania państwa zasługują na wsparcie" – pisze dziennik, dodając, że jeżeli Łukaszenko zdecyduje się na uniezależnienie białoruskiej gospodarki od rosyjskiej, Zachód i UE powinni wesprzeć Mińsk „nieustannie wymagając polepszenia" w zakresie praw człowieka.
Opozycja i Polacy
– Mandaty w wysokości nawet kilku tysięcy dolarów i kilkutygodniowe, kilkumiesięczne areszty. Tak władze w Mińsku potraktowały ostatnio tych, którzy wyszli na ulice w obronie białoruskiej niepodległości – mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Siewiaryniec, jeden z liderów opozycji demokratycznej, który w ostatnich miesiącach stał na czele protestów przeciwko integracji kraju z Rosją. – Partnerem nie powinien być Łukaszenko, który ostatecznie sprzeda Kremlowi wsparcie, które otrzyma od Zachodu. Powinno się wspierać białoruskie społeczeństwo i niezależne media. Decydując się na rozmowę z Łukaszenko, powinno mu się stawiać warunki – dodaje.