Kolanko: Dlaczego starcie o Węgrów jest ważne

Niewielka miejscowość Węgrów na Mazowszu wyrasta na pierwszy symbol kampanii do Sejmu w 2019 roku.

Aktualizacja: 09.07.2019 06:12 Publikacja: 08.07.2019 15:50

Kolanko: Dlaczego starcie o Węgrów jest ważne

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Piątkowa rozmowa Bartosza Arłukowicza z jednym z mieszkańców Węgrowa - panem Andrzejem - dała PiS pretekst do powrotu do roli rzecznika, ambasadora polskiej prowincji. Tak się stało po poniedziałkowej wizycie w tym mieście europoseł Beaty Szydło. Ale jednocześnie cała historia pokazuje, że starcie o Sejm będzie toczyło się w innych warunkach niż kampania w 2015 roku.

Cztery lata temu w Węgrowie wygrał PiS. Jak podaje PKW, w mieście partia Kaczyńskiego miała 39 proc, a w powiecie węgrowskim - 53 proc. Trudno uznać ten teren za przyjazny opozycji. Z jednej strony politycy PO zapowiadali, że ruszą w teren i to do regionów, gdzie mieli niskie poparcie, aby przekonywać wyborców. To brzmi sensownie, ale z drugiej strony od miesięcy w kuluarach przekonują, że żadnych przepływów między blokiem PO a PiS nie ma i liczy się tylko mobilizacja swoich wyborców, przede wszystkim w dużych miastach. Te dwa podejścia są ze sobą sprzeczne.

PiS przyjechało do Węgrowa w poniedziałek. Europoseł Szydło spotkała się tam na rynku - niczym w kampanii 2015 roku - z mieszkańcami. PiS przez lata stał się rzecznikiem wyborców z prownicji i odtworzenie tego przesłania po trzydniowej konwencji w Katowicach (gdzie politycy siedzieli w nowoczesnym centrum kongresowym, a politycy PO w tym czasie spotykali się z ludźmi na bazarkach) było ważne. - Są tacy politycy, którzy uważają, że polityka to taka letnia kanikuła. Jakiś żarcik, prowokacja, byle pijar i się kręci - powiedziała Szydło. Przesłanie PiS jest proste: Platforma traktuje wyborców w Węgrowie tylko jako narzędzia do marketingu. - Jesteśmy dla państwa, po to, aby wam służyć. Tak jak przez 4 lata razem szliśmy tą drogą dobrej zmiany w Polsce, tak chcemy to kontynuować - mówiła Szydło. Bez wyborców w Węgrowie, kontynuacji „dobrej zmiany" nie będzie i PiS doskonale o tym wie.

Ale PO szybko skontrowała przesłanie PiS za pomocą zdjęcia, na którym widać, jak była premier Szydło stoi i przemawia na niebieskim podeście, części oprawy wydarzenia. Ten obrazek odebrał wydarzeniu wizerunkową spontaniczność i świeżość. W mediach społecznościowych polityków PO zaroiło się od takich zdjęć. PO nauczyła się, że trzeba reagować szybko nawet jeśli większość zdjęć nie wyjdzie poza internetowo-twitterową bańkę, a dla wyborców w samym Węgrowie liczy się to, czy PiS utrzyma programy społeczne i co do powiedzenia w tej sprawie ma opozycja.

W klipie, który zaczął sprawę pan Andrzej mówi do Bartosza Arłukowicza, żeby ten go nie denerwował. Później sam Arłukowicz wrócił do Węgrowa i w rozmowie pan Andrzej przyznał, że żadnej urazy nie chowa. Można zastanawiać się po co i dlaczego Arłukowicz w piątek sam, na własnym koncie na Twitterze opublikował film z rozmową z panem Andrzejem, to widać jednak, że przynajmniej w social mediach - starcie PiS i opozycji będzie bardziej wyrównane niż w 2015 roku. Na wielu płaszczyznach historia, która toczy się wokół niewielkiej miejscowości na Mazowszu ma znaczenie dla jesiennych wyborów.

Piątkowa rozmowa Bartosza Arłukowicza z jednym z mieszkańców Węgrowa - panem Andrzejem - dała PiS pretekst do powrotu do roli rzecznika, ambasadora polskiej prowincji. Tak się stało po poniedziałkowej wizycie w tym mieście europoseł Beaty Szydło. Ale jednocześnie cała historia pokazuje, że starcie o Sejm będzie toczyło się w innych warunkach niż kampania w 2015 roku.

Cztery lata temu w Węgrowie wygrał PiS. Jak podaje PKW, w mieście partia Kaczyńskiego miała 39 proc, a w powiecie węgrowskim - 53 proc. Trudno uznać ten teren za przyjazny opozycji. Z jednej strony politycy PO zapowiadali, że ruszą w teren i to do regionów, gdzie mieli niskie poparcie, aby przekonywać wyborców. To brzmi sensownie, ale z drugiej strony od miesięcy w kuluarach przekonują, że żadnych przepływów między blokiem PO a PiS nie ma i liczy się tylko mobilizacja swoich wyborców, przede wszystkim w dużych miastach. Te dwa podejścia są ze sobą sprzeczne.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki